wtorek, 22 października 2013

ROZDZIAŁ III

Niedziela. Obudziłam się dość wcześnie, ponieważ jechałam z Carlesem i Vanessą na mszę. Może i jestem chamska, wredna, arogancka i niekulturalna, ale msza święta i Bóg jest dla mnie najważniejszy. Po mszy pojechaliśmy na cmentarz, gdzie leżą moi rodzice. Starałam się być twarda, co mi się nie udało. Rozkleiłam się tak bardzo, że wywołałam łzy nawet u Carlesa, jak i u Vanessy.
Po powrocie miałam zamiar spędzić ten dzień właśnie z nimi. Gdy zasiadaliśmy do obiadu, dostałam sms-a od Alexisa.
"YOLO Młoda :) dziś impreza u Santosa, wbijasz ;] ?"
Sanchez zaprasza mnie na imprezę .. Kurczę..
- Tato ? .. Nie będziesz miał nic przeciwko, jak dziś pójdę na imprezę do Jonathana ? Alexis mnie zaprosił.
- Nie, dlaczego ? To się nawet dobrze składa, ponieważ wieczorem umówiliśmy się z Vanessą na kolację z Gerardem i Shakirą.
- Aaa, no to spoko.
Szybko odpisałam do Chilijczyka.
"Hej :D jasne, o której mam u niego być ;) ?"
Jego odpowiedź była natychmiastowa.
" Podjadę po Ciebie o 18:00 ;*"
Uśmiechnęłam się do telefonu i go odłożyłam na stół.
- Co się tak uśmiechasz, co ? Czyżby motylki w brzuchu na esemesiaka od Alexisa ?
Zapytał mój tata, robiąc unik przed moim uderzeniem Go w ramię.
- Nie ! Przyjaźnimy się !
- Już się tak nie wściekaj, bo takim zachowaniem sugerujesz mi, że to nie jest tylko przyjaźń ..
Pokazałam mu język i zanurzyłam łyżkę w zupie. Zadzwonił telefon. Carles z wstał od stołu z triumfalnym uśmiechem, by go odebrać. Vanessa chwyciła mnie za rękę.
- Nie przejmuj się nim. Może jest dorosły, ale ciągle zachowuje się jak małe dziecko.
Odpowiedziałam uśmiechem i również odeszłam od stołu, by przygotować się na domówkę u Jonathana.

***

Nienawidzę jak ktoś mi sugeruje, że jestem w kimś zakochana, no normalnie nienawidzę ! Carles wkurzył mnie tak bardzo, że straciłam ochotę na tą całą imprezę, ponieważ On myśli, że jadę tam dla Alexisa.
Była 16:00. Poszłam pod prysznic, umyłam włosy i zrobiłam makijaż. Nadszedł czas na wybór garderoby. Nie nawiedzę tego stanu, jak nie mam się w co ubrać. Przekopałam szafę trzy razy i nie potrafiłam nic stosownego znaleźć. Bezradna usiadłam na łóżku i wzrokiem ogarniałam cały bałagan, jaki przed chwilą zrobiłam.
- Blanca ? Za pół godziny będzie Alexis.. Dlaczego jeszcze nie gotowa ?
W drzwiach pojawiła się Vanessa.
- Co tu się stało ? Tornado przeszło przez Twój pokój, czy co ?
Zaśmiała się i zaczęła chować moje ubrania do szafy.
- Nie mam w co się ubrać.
Odpowiedziałam jej kładąc się na łózko z rozżaloną miną. Vanessa odłożyła ubrania i pociągła mnie za rękę do jej i taty sypialni.
- Co ty robisz ?
- Pożyczę Ci coś. Jestem modelką, mam masę ubrań. Za to jutro pojedziemy z Shakirą na zakupy.
Zaniemówiłam. Uśmiechnęłam się do niej. Usiadła na łóżku i pozwoliła mi wybrać co tylko chcę z jej szafy. Nie kłamała mówiąc, że ma masę ubrań. Po chwili natrafiłam na cudowną czarną sukienkę. Wyjęłam ją, a ona zachęciła mnie, bym ja przymierzyła. Pasowała idealnie.
- Wyglądasz bosko Kochanie ! Alexis się zakocha.
Przewróciłam oczami i z politowaniem spojrzałam w jej śliczne szaroniebieskie oczy.
- Ochh ! No nie denerwuj się ! Każdy facet by się w Tobie zakochał ! Jesteś śliczna.
No powiedzmy, że jakoś wybrnęła. Odwróciłam się do niej plecami i obejrzałam się w lustrze. Jak się przeglądałam, Vanessa przyniosła mi czerwony buty na obcasie, torebkę i kolczyki tego samego koloru.
- Ojej, dziękuję ! Jak ja Ci się odwdzięczę, za uratowanie mnie w tej sytuacji ?
- Nie ma sprawy ! Za niedługo będziemy rodziną. Powinnyśmy sobie pomagać.
Uśmiechnęłam się do niej i mocno przytuliłam.
- Dobra, lecę bo Alexis posłał mi już trzy sygnały. Jeszcze raz dziękuję !
Pocałowałam ją w policzek i powoli zeszłam po schodach. Wyszłam z domu, a przed nim był zaparkowany samochód mojego przyjaciela.
- Ileż na Ciebie można czekać ?
Podszedł do mnie i pocałował w policzek na powitanie.
- No ale nie powiem, warto było. Wyglądasz cudownie !
- Haha, warto było na mnie tyle czekać ?
- No Twój widok, jest dla mnie nagrodą za cierpliwość.
Obdarował mnie uroczym uśmiechem i otworzył drzwi ze strony pasażera. Podróż minęła w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy o sobie, o swoich marzeniach i ogólnie o wszystkim. Przeprowadzka do Carlesa zmieniła moje podejście do życia (no przynajmniej odnoszę takie wrażenie, że coś się we mnie zmieniło). Coraz częściej się śmieje, mniej palę i piję, potrafię z kimś normalnie porozmawiać i spędzać czas inaczej, niż jak to było niecały miesiąc temu. Po szybkiej i przyjemnej jeździe, podjechaliśmy pod dom Jonathana.
- Przypomnij mi, jesteś pełnoletnia tak ?
- Tak. Mogę się założyć, że wypije dziś więcej od Ciebie.
Uśmiechnęłam się do niego najszerzej jak potrafiłam, na co on odpowiedział takim samym uśmiechem.
- To się jeszcze okaże !
Drzwi do domu Santosa były otwarte, więc weszliśmy bez pukania. Na imprezie było już sporo osób. Cristian Tello, Martin Montoya, Neymar, Marc Bartra, Sergio Busquets, Alex Song, Jordi Alba, Dani Alves, Sergi Roberto i pełno dziewczyn, których nie znałam.
- He-e-e-eeeej ! Alexis, Dani czeka na Ciebie w kuchni, a ty Blanco chodź ! Poznam Cię z dziewczynami !
Jonathan był już trochę wstawiony, a impreza dopiero się zaczęła. Pociągnął mnie za rękę i zaprowadził do salonu, gdzie siedziały owe dziewczyny.
- Moje drogie ! Poznajcie córkę Carlesa Puyola, Blance.
Uśmiechnęłam się do nich i pomachałam na przywitanie. Uśmiechnęły się do mnie i zaprosiły do rozmowy.
- Miło nam Cię poznać Blanco ! jestem Lorena, dziewczyna Cristiana.
Podała mi rękę i obdarowała uroczym uśmiechem. Następnie poznałam Maite (dziewczynę Martina), Brunę (dziewczynę Neya), Olivię (żonę Alexa), Melisse (dziewczynę Jordiego) i Thaisse (dziewczynę Daniego). Były tak samo sympatyczne jak ich partnerzy. Siedziałyśmy, rozmawiałyśmy i piłyśmy drinki. Poczułam jak ktoś klepie mnie po ramieniu.
- No witaj Blanco. Słyszałem od Alexisa, że masz mocną głowę do picia. Założę się, że nie wypijesz więcej ode mnie.
To był Dani. Thaissa na słowa chłopaka przewróciła oczami i powiedziała, by zakładał się z chłopakami, a nie ze mną.
- Spokojnie Thaissa.. Chcesz przegrać z dziewiętnastolatką ? Jesteś pewien ?
Na moje słowa dziewczyny odpowiedziały śmiechem, a Thaissa poklepała mnie po ramieniu.
- No proszę, proszę ! Wyczuwam niezłą rywalizację ! Zapraszam panią do kuchni.
Kiwnęłam głową i dopiłam drinka.
- Wracam za pół godziny.
Puściłam oczko do dziewczyn i udałam się za Brazylijczykiem. Tak jak zapowiadałam, Dani nie miał ze mną szans. Po niecałych 20 minutach leżał już na kuchennym stole i spał. Mam swoje sposoby, nie pierwszy raz wygrywałam takie pojedynki. Załatwiłam sobie trzy kieliszki. Dani polewał najpierw mi, a później sobie. Za ten czas ja podmieniałam kieliszki, w których była woda i piłam co trzecią kolejkę. Zrobiłam sobie zdjęcie z nieprzytomnym Danim i wstawiłam na instagrama. Wróciłam do dziewczyn i zrobiłam sobie kolejnego drinka.
- Niemożliwe, na prawdę wygrałaś z Alvesem ?
- Nic prostszego.
Odpowiedziałam Brunie, która uśmiechnęła się na moje słowa.
- Haha, gdzie mój chłopak teraz jest ?
- Uciął sobie drzemkę na kuchennym stole.
Puściłam Thaissy oczko. Wszystkie zaśmiałyśmy się i wzniosłyśmy toast.

***

Impreza trwała do białego rana. Całą noc przetańczyłam z Jonathanem, Alexisem, Sergim, Neyem i dziewczynami. Do domu wróciłam taksówka, ponieważ nikt nie był wstanie odwieźć mnie do domu. Była 07:00, więc zdjęłam buty i najciszej jak potrafiłam weszłam do domu. Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się do swojego pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
Obudziłam się przez 15:00. Przetarłam oczy i przypomniało mi się, że dziś jadę na zakupy z Vanessą i Shakirą. Pobiegłam pod prysznic, ogarnęłam włosy i zrobiłam makijaż. Następnie ubrałam czarne jeansy, szare trampki i białą bluzkę na ramiączkach. Wzięłam błękitna bluzę do ręki i torbę do drugiej. Założyłam ciemne okulary i już miałam schodzić, ale przypomniało mi się, że zostawiłam telefon w łóżku. Wróciłam po niego i odebrałam wiadomości. Na sam początek przeczytałam komentarze pod zdjęciem z Alvesem.
"Nie wiem jak Ci się to udało, ale ja żądam rewanżu ! :D".
Oczywiście komentarz od Daniego. Szybko odpowiedziałam.
"Kiedy tylko zechcesz ;D".
Były też komentarze od innych piłkarzy i ich partnerek, nawet tata skomentował.
"Silną głowę na pewno masz po mnie :D:D".
Uśmiechnęłam się do telefonu i odczytałam sms-a, którego dostałam o 11:23.
"Dziękuję Ci za wspaniałą imprezę i mam nadzieję, że dasz się gdzieś zaprosić w mniejszym gronie :) Środa, godzina 20:00 kolacja u mnie. Nie przyjmuje odmowy ;)"
Alexis. Oczywiście, że przyjmuję zaproszenie ! Takiemu przystojniakowi nie można odmówić. Szybko odpowiedziałam i zbiegłam po schodach, gdzie czekała Vanessa.
- Haha, już wątpiłam, że w ogóle wstaniesz z łóżka.
- Nie ma opcji by odpuścić sobie zakupy z przyszłą matką.
Puściłam jej oczko, co wywołało na jej twarzy szeroki uśmiech. Wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy po Shakirę.

___________________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ;]

Agatkooo ! :)
Przepraszam za Shakirę xd ♥

Następny pojawi się w weekend :D xd
Dziękuję, że czytacie i komentujecie ^^

Do następnego ;*

piątek, 18 października 2013

ROZDZIAŁ II

W nocy męczyły mnie koszmary, dotyczące rodziców. Od ich śmierci mijał właśnie tydzień i pierwszy raz mi się przyśnili. Może dlatego, że wczoraj do późnych godzin rozmawiałam o nich z Carlesem, z moim biologicznym ojcem. Nie docierało to wszystko do mnie. Ojciec piłkarz.. Leżałam w łóżku i zastanawiałam się ile z mianem "córki piłkarza" wiąże się obowiązków. Muszę ogarnąć się z papierosami, alkoholem i imprezami, ponieważ moje zachowanie może odbijać się na reputacji taty. "Taty" .. Ciężko mi te słowa przechodziły przez myśl, a co dopiero przez usta. Potrzebuję czasu, by się z tym wszystkim oswoić.
Postanowiłam w końcu opuścić wygodne łóżko i wziąć się za siebie, ponieważ dochodziła 13:00. Udałam się do łazienki, a następnie do kuchni. Na blacie leżała karteczka od Carlesa.
"Będę w domu po 15:00. Po porannym treningu umówiłem się z Gerardem
Carles".
Kiwnęłam głową, pomięłam liścik i wyrzuciłam do kosza. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i zasiadłam do stołu. Ledwo po raz drugi zanurzyłam łyżkę w śniadaniu, a zamek w drzwiach się przekręcił.
- Co tak wcześnie ? Miałeś być po 15:00 !
Krzyczałam nie ruszając się z miejsca. To, kogo zobaczyłam w drzwiach do kuchni sprawiło, że natychmiast wstałam i odebrało mi mowę.
- Kim ty jesteś i co robisz w domu mojego narzeczonego ?
W przejściu stała wysoka, młoda i piękna blondynka. Patrzała na mnie gniewnym spojrzeniem, ściskając w prawej ręce torebkę, a w lewej rączkę od walizki.
- Nie ma mnie tydzień, a on sprowadza sobie młode dziwki do domu ?
- O nie, nie, nie, nie ! Nie ! ... Już wyjaśniam !
Odzyskałam mowę i szybkim krokiem podeszłam do kobiety, nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego, zastanawiając się nad odpowiednimi słowami.
- Jestem Blanca.
- To mało istotne, wytłumacz mi co tu robisz, jak Carles jest na treningu ?!
Wydarła się na mnie, że zaczęła jej pulsować żyłka na czole. Wyglądała śmiesznie, myślała, że udało jej się mnie przestraszyć.
- Czy możemy porozmawiać jak dorosłe i kulturalne kobiety ? Zapraszam do salonu.
Wskazałam jej pomieszczenie obok, starając się zachować spokój, co nie było łatwe. Jeszcze raz rzuciła mi pełne jadu spojrzenie i usiadła na kanapie.
- Super, niech pani zaczeka.
Pobiegłam do pokoju po list, jako dowód historii, którą zaraz zamierzam jej przedstawić. Wróciłam z kawałkiem papieru i zajęłam miejsce obok niej.
- A więc.. To co teraz Pani usłyszy, może Panią wstrząsnąć. Otóż, Carles jest moim biologicznym ojcem.
Podałam jej list, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Przeczytała go parę razy.
- Nie wierzę..
Powiedziała po chyba szóstym przeczytaniu listu. Po paru minutach odłożyła go i patrzała prosto w oczy.
- Czy ten list nie jest jakąś ściemą ? Czego od nas chcesz ? Sławy ? Pieniędzy ? Mówi ile chcesz, dam każdą kwotę, byś się usunęła z naszego życia.
Spojrzałam na kobietę z niedowierzaniem. Miała być kulturalna rozmowa, ale ona sama tego chciała.
- Co ty w ogóle kobieto wygadujesz ?! Tu masz dowód na to, że jestem Jego córką ! Od tygodnia przechodzę koszmar ! Najpierw śmierć matki i ojczyma, później poznanie prawdy, o moim istnieniu, poznanie biologicznego ojca i na koniec poznanie Jego narzeczonej, która widzi tylko czubek własnego nosa i oskarża mnie o kłamstwo ! Myślisz, że jak jesteś partnerką Carlesa, to wszystko Ci wolno ?! Że wszystko wiesz i wszystko możesz załatwiać pieniędzmi, których masz pod dostatkiem ?! Co on w Tobie widzi !?
Stałam nad nią i wyładowywałam całą złość, która się we mnie nagromadziła po jej słowach. Na koniec bez słowa wyszłam z domu, trzaskając drzwiami. Gdy byłam już daleko od mojego obecnego miejsca zamieszkania, usiadłam na ławce i zapaliłam papierosa. Niesamowicie mi wtedy ulżyło.

***

Dochodziła 17:00. Carles powinien już być w domu, więc postanowiłam wracać. Przed domem ciągle stał samochód Jego narzeczonej. Miałem tej jędzy dość, jej ostatnie słowa zabolały mnie bardziej, niż pomyślenie o mnie, jak o dziwce. Drzwi były otwarte, więc weszłam bez pukania. By dojść do swojego pokoju, byłam zmuszona przechodzić przez salon, z którego dobiegały głosy Carlesa i Vanessy (bo tak miała na imię). Przewróciłam oczami, gdy usłyszałam jej westchnienie. Zebrałam się w sobie i obojętnie przeszłam przez pokój, ignorując wołanie Carlesa. Doszłam do pokoju, założyłam słuchawki i rzuciłam się na łóżko.
- Blanca, wołałem Cię ..
Fack. Nie zamknęłam drzwi na klucz. Wyłączyłam muzykę siadając na łóżku. Patrzałam na niego, ale nie wydusiłam ani słowa. Westchnął i zajął miejsce obok, obejmując mnie ramieniem.
- Przepraszam Cię za Vanessę... To moja wina, nie poinformowałem jej o Twojej obecności..
- Nie no, nie przejmuj się. Przynajmniej wiem, co o mnie myśli.
Spojrzałam na niego z szerokim, jednakże ironicznym uśmiechem.
- Nie, to nie tak .. Vanessa jest wspaniałą kobietą, tylko troszeczkę ją poniosło ..
- Ta, TROSZECZKĘ.
- Wybaczysz jej ? Bo jej naprawdę jest z tego powodu głupio.
- Jakby jej było głupio, to by na przykład za mną pobiegła, jak wychodziłam z domu, lub przeprosiła od razu po moim przyjściu, a zamiast niej, widzę Ciebie. Nie wmawiaj mi, że jest jej głupio.
Carles spojrzał na drzwi, więc ja uczyniłam to samo. Stała w nich Vanessa. Podeszła i usiadła po mojej drugiej stronie.
- Bardzo Cię przepraszam Blanco.. Przepraszam, że Ci nie wierzyłam i tak podle potraktowałam .. Jest mi naprawdę przykro z Tego powodu i jest mi wstyd, za moje zachowanie .. Mogę liczyć, na porozumienie z Tobą ?
Spojrzałam jej w oczy, doszukując się wymuszanego poczucia winy, ale nic nie widziałam. Jej naprawdę było przykro. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Odwzajemniła uśmiech i przytuliła się do mnie.
- Jeśli mamy stworzyć rodzinę, to niech opiera się ona na miłości i porozumieniu. Jestem z was dumny.
Powiedział mój tata, obdarzając nas pełnym miłości uściskiem.

***

Minął kolejny tydzień, który przeważnie spędziłam z Vanessą i Shakirą (tak, z tą Shakirą). Bliżej poznałam się z Gerardem Pique i Alexisem Sanchezem, a każdy wieczór spędzałam z tatą grając w fife (za każdym razem przegrywałam).
Była sobota i godzina 08:00. Poczułam jak ktoś stara się mnie dobudzić. Przetarłam oczy i zauważyłam promiennie uśmiechniętego Carlesa.
- Odbiło Ci ? Jest ósma rano.
Odwróciłam się na drugą stronę i próbowałam znowu zasnąć, ale tym razem tata zdjął ze mnie kołdrę. Energicznie wstałam i zaczęłam się z nim siłować. Po paru minutach walki poddałam się i z grymasem na twarzy usiadłam na łóżku, zakładając ręce na krzyż i z wyrzutem patrzałam mu w oczy.
- Czego ty ode mnie o takiej wczesnej porze chcesz ?
- Zabieram Cię na trening. Nie ma żadnego "ale" ! Jedziesz i koniec. Chcę Cię przedstawić chłopakom. O 09:00 jedziemy, więc się śpiesz.
Pocałował mnie w czoło i opuścił pokój z takim samym uśmiechem, z jakim mnie budził. Przewróciłam oczami i ruszyłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Następnie udałam się przed szafę, by znaleźć ubrania odpowiednie do nudzenia się na treningu taty. Po 15 minutach zdecydowałam się na granatową bluzę z kapturem, krótkie jeansowe spodenki i szare trampki. Spięłam włosy w niedbały kucyk i zeszłam schodami na dół, gdzie w kuchni czekał na mnie Carles.
- No nareszcie Słoneczko ! Bierz kanapkę i do samochodu !
- Czemu Vanessa nie jedzie ? .. Nie nudziłabym się tam przynajmniej ..
- Gwarantuję Ci, że nie będziesz się nudzić ! A teraz chodź, bo się jeszcze spóźnię i dostanę karne kółka dookoła boiska przez Ciebie !
Jęknęłam. Wzięłam śniadanie i ruszyłam za pełnym energii Carlesem.

***
Wiele razy mijałam ten stadion, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji go odwiedzić. Był piękny, ale nie jarał mnie, tak jak tatę. Szliśmy korytarzem do szatni, a On z ogromnym entuzjazmem opowiadał mi historię klubu i stadionu. Szczerze ? Mało mnie to interesowało, ale by nie sprawić mu przykrości udawałam, że słucham i potakiwałam, raz za razem mówiąc "Naprawdę ?' "Jej .." "Fascynujące".
- To tu. Gotowa na poznanie moich przyjaciół ?
W tej chwili zawahałam się. Ja, zawsze pewna siebie osoba, bałam się poznania tych piłkarzy.
- Yyyy.. Jasne ..
- Nie masz się czego bać. Znasz już Geriego i Alexisa, pomogą Ci się zaadaptować.
Ścisnął moje ramie, a ja niepewnie na niego spojrzałam. Dodał mi otuchy uśmiechem i nacisnął na klamkę.
Wszystkie głosy jakie dobiegały z szatni ucichły, kiedy Carles mnie do niej wprowadził.
- Witaj Katalońska ekipo ! Posłuchajcie, chciałbym wam przedstawić moją córkę Blancę.
Rozejrzałam się niepewnie po pomieszczeniu. Znajdowało się w nim ponad dwudziestu mężczyzn.
- Heej.. Eee.. Miło mi was poznać.
Powiedziałam te słowa prawie szeptem.
- Blanca, już takiej nieśmiałej nie udawaj ! Znam Cie już drugi tydzień z innej strony !
To Geri. Na jego słowa cała szatnia odpowiedziała cichym śmiechem. Podszedł do mnie i na powitanie mocno przytulił. Zaraz po nim podszedł Alexis i uczynił to samo, dodatkowo ciepło się uśmiechając. Później już nie wiem, kto do mnie podchodził, witał i przedstawiał się. Zapamiętałam tylko Leo Messiego, Andresa Iniestę i Xaviego Hernandeza, ponieważ tylko ich z Tego klubu kojarzyłam. Na samym końcu podszedł nowy piłkarz FC Barcelony.
- Hej Blanco, bardzo miło mi Cię poznać. Jestem Neymar.
Podaliśmy sobie dłonie i obdarowaliśmy się ciepłymi uśmiechami. Pochylił się nade mną i szepnął do ucha.
- Jesteśmy w podobnej sytuacji. Też czuję się niepewnie wśród nowych ludzi.
Zaśmiałam się i razem z resztą zawodników udałam się na murawę, a tam poznałam trenera i sztab szkoleniowy. Niesamowici ludzie. Tacy pogodni i otwarci. Czułam, że to nie mój ostatni trening.

***

Po treningu nie wróciłam do domu z Carlesem. Poszłam do kina z Neymarem i Jonathanem. Bardzo miło spędziliśmy razem dzień. Cały czas śmialiśmy się, robiliśmy zdjęcia i rozmawialiśmy o sobie. Dochodziła 22:00, poprosiłam Neya, by odwiózł mnie do domu.
- Ney, mógłbyś mnie odwieźć ? Carles się będzie niepokoił.
- Jasne, nie ma problemu. Dlaczego do swojego ojca, mówisz po imieniu ?
- Ciężko jest mi się przyzwyczaić ..
- A no tak .. Wybacz.
- Nie ma problemu. Jedziemy ?
- W takim razie, ja też spadam. Do jutra Ney ! Do zobaczenia Blanco.
Jonathan podszedł do mnie i mocno przytulił. Nie przypuszczałam, że będę kiedykolwiek w stanie się zaprzyjaźnić, a co dopiero z piłkarzami ! Odwzajemniłam uścisk i wsiadłam do samochodu. Po piętnastominutowej jeździe byliśmy pod domem. Podziękowałam Brazylijczykowi za miły dzień i weszłam do domu. W salonie siedziała Vanessa i razem z Carlesem oglądali film.
- JESTEM !
- Okey !
Weszłam do salonu i oznajmiłam, że jestem wykończona i idę spać.
- Dobranoc Kochanie ! Mówiłem Ci, że nie będziesz się nudzić.
Tata obdarował mnie ciepłym uśmiechem. Odwzajemniłam Go i udałam się pod prysznic.

______________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ (to motywuje :))
Jest i kolejny ;]
Powiem wam szczerze, że jestem z Tego rozdziału zadowolona :D właśnie tak go dobie wyobrażałam ;D xd
Jest dłużysz niż pierwszy i mam nadzieję, że nie ma w nim żadnych błędów ;] (jak takowe się znalazły, to bardzo przepraszam).
Mam nadzieję, że się podoba ^^

Do następnego ! ;*

wtorek, 15 października 2013

ROZDZIAŁ I


„[..] Gorzka prawda jest lepsza od słodkich kłamstw,
szczera prawda jest w stanie obalić fałsz.
Bo prawda jest nieśmiertelna, nigdy nie zginie,
a lukrowany fałsz nie jest prawdy synonimem. [..]”

Przez parę dni mieszkałam u byłego chłopaka (może jeszcze kiedyś o nim wspomnę). Dom szybko się sprzedał, nie ma się co dziwić, był piękny i wielki. Uwielbiałam go. Niestety, nie potrafiłam dłużej w nim żyć. Zorganizowanie pogrzebu moich rodziców nie bolało mnie tak, jak sama ich śmierć.. Wszystko przez ten list. Podziękowałam byłemu za nocleg. Zabrałam swoje rzeczy i wsiadłam do samochodu. Wstukałam adres w nawigacji i przekręciłam kluczyk w stacyjce.
- No, to teraz zaczynam od nowa.

***
*PUYOL*
 Wracałem razem z Gegardem i Alexisem do domu po treningu. Całą drogę śmialiśmy się i przypominaliśmy sobie wczorajszy mecz, w którym wygraliśmy 3:0 z Malagą. Zaparkowałem samochód i wychodząc z niego, zauważyłem na schodach siedzącą drobną brunetkę. Miała nałożone słuchawki, zamknięte oczy i obok siebie trzy walizki.
- Puyi, kto to ?
- Mnie Geri nie pytaj ..
Podszedłem do niej i ściągnąłem słuchawki. Dziewczyna podniosła głowę i powoli wstała.
- Mała wszystko w porządku ?
 - Po pierwsze nie „Mała”, Blanca jestem. Po drugie nic nie jest w porządku. Po trzecie, który z Panów to Carles Puyol ?
Gerard razem z Alexisem parsknęli śmiechem. Ja zachowałem powagę.
- Blanca, chyba żartujesz, nie wiesz kto to Carles Puyol ?
- Powiem tak, to na pewno nie jesteś ty, by troszeczkę za młodo wyglądasz. To musi być Pan.
Gerard razem z Alexisem popatrzeli na mnie ze zdziwieniem. Dziewczyna podeszła do mnie i wręczyła mi kopertę.
- Czytaj ..
Spojrzałam na nią i jeszcze raz na chłopaków. Otwarłem kopertę i wyjąłem list.
- Ale na głos.
Kiwnąłem głową i zacząłem czytać.

Droga Blanco..              
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że ja nie żyję. Po prostu za życia nie potrafiłam wyjawić Ci prawdy.. Uznałam, że pisząc list sobie ułatwię… ale nie ułatwiam tobie .. Więc za to z góry przepraszam.
            Na wstępie chce Ci powiedzieć, że Bardzo, ale to bardzo Cię kocham .. Nic tego nie zmieni.. Boję się tylko, że po poznaniu prawdy, to ty przestaniesz kochać mnie .. No ale trudno.
             Moja Droga, to co teraz chcę Ci przekazać, na pewno Tobą wstrząśnie i zmieni dotychczasowe życie. Otóż .. Twój ojciec, nie jest Twoim ojcem .. Byłam z Markiem od rozpoczęcia gimnazjum, tylko gdy miałam 16 lat, pojechałam na kolonie do Madrytu .. Na ten sam obóz pojechał niejaki Carles Puyol. Zbliżyliśmy się do siebie i spędzaliśmy jedną noc. Tak wiem, byłam młoda, głupia i nieodpowiedzialna. Zaszłam w ciąże, a z Carlesem po powrocie nie utrzymywałam kontaktu. Powiedziałam o tym Markowi, a ten obiecał, że pomoże mi w Twoim wychowaniu. Wzięliśmy w tak młodym wieku ślub, ponieważ Twoi dziadkowie chcieli uniknąć hańby, jaką przyniosłaby im nieślubna wnuczka .. Przyszłaś na świat, a Mark pokochał Cię jak własną, rodzoną córkę. Tymczasem Carles robił karierę i miał własne życie. Nie chciałam mu go burzyć ..
            Przepraszam, że dowiadujesz się tak, a nie inaczej .. Stchórzyłam .. Nie potrafiłam inaczej tego przekazać .. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Pamiętaj, KOCHAM CIĘ.

Mama

Przeczytałem list jeszcze dwa razy, tym razem w ciszy. Chłopaki zamarli, a dziewczyna .. to znaczy moja córka patrzała na mnie, a jej twarz nie wyrażała żadnej emocji. Usiadłem na schodach i schowałem twarz w dłoniach.
- Carles, to my już lecimy .. Później się zgadamy.
Kiwnąłem głową. Złapali taksówkę i gdy odjechali, Blanca usiadła obok mnie.
- Mną też ta wiadomość wstrząsnęła .. TATO.
Nie potrafiłem nic odpowiedzieć. Popatrzałem na nią i ujrzałem w swojej córce Marię, jej mamę.
***
*BLANCA*
 Weszłam do ogromnego domu zastanawiając się, kim on jest, że mieszka w willi i kim byli Ci mężczyźni, śmiejący się z tego, że nie wiem kim jest mój ojciec. Zajęłam miejsce w salonie. Mój tata zaniósł gdzieś moje bagaże i  następnie udał się do kuchni.  Z miejsca rozglądałam się po pomieszczeniu. Na kominku były zdjęcia z jakąś kobietą o blond włosach. Zapewnię jego żona. Czyli moja macocha. Po chwili wrócił niosąc sok.
- No więc… Blanco, opowiesz mi coś o sobie ?
- Jasne – zrobiłam łyk soku i bezbarwnym tonem bardzo krótko i zwięźle opowiedziałam mu o sobie. – Nazywam się Blanca Lopez. Mam 18 lat, zadałam matury i jak na razie nie wybieram się na studia. Straciłam mamę i ojczyma w wypadku samochodowym. A ty powiesz mi coś o sobie ?
Popatrzał na mnie ze zdziwieniem i kiwnął głową.
- Yyy.. Jasne. A więc .. Nazywam się Carles Puyol. Mam 35 lat, jestem zaręczony z Vanessą Lorenzo, jestem piłkarzem. Gram w FC Barcelonie i w reprezentacji Hiszpanii na pozycji stopera ..
- Jesteś piłkarzem ?!
Myślałam, że eksploduje. Śmierć rodziców, później poznanie prawdy o moim istnieniu i na deser ojciec piłkarz.
- Tak .. Naprawdę nie wiedziałaś ?
- No normalnie zajebiście !
Wstałam i podeszłam do okna. Następnie odwróciłam się i spojrzałam w kierunku drzwi. Miałam zamiar wyjść i nie wracać.
- Blanco, spokojnie ! Co jest nie tak ?
- Nienawidzę piłki nożnej. To jest „nie tak”. Dlaczego mi się w życiu tak komplikuje !?
Z powrotem usiadłam na sofie i zaczęłam płakać. To, że mój ojciec jest piłkarzem nie jest aż taką wielką tragedią, ale zaczęło mnie to wszystko po prostu przerastać. Schowałam twarz w dłoniach i mój płacz z sekundy na sekundę stawał się intensywniejszy. Po chwili poczułam dotyk Jego dłoni na swoim ramieniu.
- Ej .. Pomogę Ci, ale ja też będę potrzebował pomocy z Twojej strony. Potrzebujemy siebie nawzajem. Dasz radę, jesteś silna.
- Wiem, ze dam, ale na chwilę obecną cała ta sytuacja mnie przerasta.
 Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami. 
- Wiesz co Ci powiem ? Pewność siebie na pewno odziedziczyłaś po mnie.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Spojrzałam mu w oczy wyobrażając sobie życie z moim biologicznym ojcem. Uśmiechnęłam się i pozwoliłam mu się przytulić.

___________________________________


Czytasz ? Skomentuj : ) 
No i mamy pierwszy rozdział : ) Liczę na komentarze z waszej strony ;] nawet na te z krytyką, każdy jest dla mnie ważny, wtedy wiem co zmienić, bądź co zostawić ;] i KAŻDY komentarz motywuje do dalszego pisania :)
Ciężko mi było dobrać piosenkę do rozdziału, ale myślę, że ta w miarę się nadaje ; ))
Rozdziały będę się pojawiać tylko wtedy, jak zobaczę chęć czytania z waszej strony : )
(Cytat pod linkiem do piosenki z tekstu utworu : Fabuła - Spójrz prawdzie w oczy)
Do następnego ! ;*