wtorek, 11 lutego 2014

EPILOG

Minął rok. W moim życiu nie zmieniło się za wiele. Od pół roku jestem panią Sanchez.
Maria zdrowo rośnie, jest bardzo podobna do tatusia. Gdy patrzę w jej oczy, widzę Alexisa. Ma bujne, brązowe loki jak dziadek, a jak twierdzi Alexis, uśmiech odziedziczyła po mnie.
Mała niedawno zaczęła stawiać pierwsze kroki, dużo się śmieje i dużo czasu spędza na zabawie z córką taty i Vanessy. Alexis stara się ją nauczyć wymowy jego imienia, choć dobrze wie, że nie potrafi wypowiedzieć prostego 'tata'. Staram się mu to wytłumaczyć, ale on jest uparty. Bardziej niż ja.
Minęło parę dni. Dziś mija druga rocznica śmierci moich rodziców. Często odwiedzałam ich grób. Za każdym razem towarzyszą mi te same uczucia. Dziś po raz pierwszy postanowiłam zabrać tam Marię.
Alexis wychodził własnie na trening, gdy ubierałam naszą córkę w czerwoną sukieneczkę.
- Gdzie idziecie?
Zapytał całując mnie w policzek.
- Na cmentarz. Przedstawię Marii babcię.
Blado się do niego uśmiechnęłam i otarłam pojedynczą łzę, spływającą po moim policzku. Alexis spojrzał mi w oczy i mocno do siebie przytulił.
- Wszytko okey?
- Tak.. Tylko.. Może i minęły dwa lata, ale to cały czas jest dla mnie świeże..
- Rozumiem Skarbie. - pocałował mnie w czoło i potarł moją dłoń. - wieczorem pójdziemy tam jeszcze raz. Całą rodziną.
Kiwnęłam głową i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Leć na trening, bo się jeszcze spóźnisz.

***

Bardzo trudno było mi przechodzić przez bramę, która prowadziła na cmentarz. Momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy. Ścisnęłam rączki wózka, w którym siedziała Maria i ruszyłam w stronę mogiły mojej mamy. Po chwili stałam naprzeciw jej nagrobka.
"Maria Lopez
Urodzona 15.03.1979 roku.
Zmarła 25.05.2013 roku.
"
Patrzyłam na datę śmierci. Trzymałam córeczkę na rękach i pozwoliłam łzą płynąć. Mała ocierała mi łzy, a ja odtworzyłam w pamięci ten dzień.. Słowa lekarza odbijały się echem w mojej głowie "Państwo Lopez nie żyją".
Pocałowałam córeczkę w policzek i spojrzałam na napis po drugiej stronie nagrobka.
"Mark Lopez
Urodzony 10.02.1979 roku.
Zmarł 25.05.2013 roku.
"
Nie był moim ojcem, ale wychował mnie jak własną córkę, otaczając przy tym szczerą miłością.
Brakuje mi ich. Ciężko było mi się pogodzić z tym, że ukrywali przede mną prawdę, ale oni przez całe swoje życie, starali zapewnić mi przyszłość.. Żałuję, że tyle czasu straciłam na kłótnie z nimi.
Położyłam Marię na ziemi i usiadłam na ławeczce przed grobem, wycierając nos do chusteczki.
Moja córeczka stała z paluszkiem w buzi i wpatrywała się w nagrobek. Nie rozumiała, gdzie i po co tu jest. Odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się, nadal trzymając paluszek w buzi. Uśmiechnęłam się do niej, biorąc ją na kolana.
- Chcesz bym poopowiadała Ci o babci? - wyciągnęła palec z buzi i wytarła go w sukienkę. Po chwili spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. - powiedzmy, że twój uśmiech znaczy tak.
Poprawiłam ją na kolanach, całując w policzek.
- Odważna, pewna siebie, trudna, stanowcza.. Moja mama, była taka jak ja. Wokół niej zawsze było głośno, lubiła być w centrum uwagi.. Poznaj moją mamę, a twoją babcię. Nazywa się Maria, tak jak ty. Wiesz.. Nasze historie życia są niemal podobne. Zaszła w ciążę w młodym wieku.. Ale postanowiła fakt, o danych mojego biologicznego ojca, zostawić dla siebie... I uciekła... Ciekawe, jak wyglądałby jej przyszłość, gdyby Carles o mnie wiedział? Czy... Czy teraz byłaby tu przy mnie? Żyłaby? Patrzyła, jak wchodzę w dorosłe życie? Podpowiadała, bym się w tym życiu nie zatraciła? Nigdy się tego nie dowiem.. Ale gdyby została przy Carlesie, co by było z Markiem?.. Co by było ze mną? Wiesz.. Ja też chciałam uciekać.. A co gorsza, myślałam nad tym, by się Ciebie pobyć.. Gdybym to zrobiła, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.. Każdy popełnia błędy.. Na nich uczymy się, by nie popełnić ich po raz kolejny. Ja na przykładzie mamy, twojej babci, uczę się kroczyć drogą miłości.. Została z Markiem z miłości.. Wiesz? Ona nie żałowała niczego, bo robiła to, co uważała za słuszne. Podziwiam ją za to, że mimo trudności dała radę i wychowała mnie jak mniemam, na dobrego człowieka.. Dziękuję mamo.. Dziękuję, za naukę życia.
Przytuliłam Marię to siebie i wyciągnęłam z wózka znicz, który postawiłam na grobie mamy i Marka.
- Spoczywajcie w pokoju.. Jeszcze nie raz was tu odwiedzimy.
Uśmiechnęłam się przez łzy, zapalając znicz.

_____________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

KONIEC! ;) 

Tak, koniec mojego opowiadania o Blance Lopez Sanchez :D
Nie wiem co tu napisać, ponieważ chyba wszystko napisałam pod ostatnim rozdziałem xd
Bardzo lubiłam to opowiadania, choć czasem bywały braki weny.
Powtórzę się i jeszcze raz podziękuję wszystkim czytelnikom < 3 a szczególnie tym, którzy czytają wszystkie moje blogi ^^ dziękuję, że doceniacie moją pracę i motywujecie mnie komentarzami, albo nominacjami do LBA :)
Kocham was i zapraszam na pozostałe blogi! ♥
~ http://sin-ti-yo-me-voy-a-morir.blogspot.com/
~ http://pozwol-by-milosc-odnalazla-ciebie.blogspot.com/
~ http://dormido-me-des-la-oportunidad.blogspot.com/
~ http://quiero-acordarme-de-tu-olor.blogspot.com/

Jeszcze raz dziękuję! ;* 

czwartek, 23 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XIII

Dziś ten wielki dzień dla mojego taty. Ślub z Vanessą. Od samego rana po naszym domu krzątały się Shakira i Antonella. Ja siedziałam w salonie, już gotowa pilnując przyrodniej siostry. Usłyszałam jak ktoś skacze z połowy schodów.
- Antonella ? Co ty wyczyniasz ?
Zaśmiałam się, gdy przyjaciółka masowała obolały od upadku staw skokowy.
- No.. Spóźnione jesteśmy i Shakira wysłała mnie po jakieś kwiaty do kuchni.
- Haha, w wazonie na stole i nie jakieś, tylko te, które Vanessa będzie trzymała w drodze do ołtarza.
Argentynka uśmiechnęła się i pobiegła do kuchni. Po chwili zobaczyłam ją przeskakującą co dwa schodki, by dostać się do sypialni.
- Tylko byście i wy zdążyły się wyszykować !
Krzyknęłam i po chwili usłyszałam, jak z hukiem zamykają się drzwi.
Zaśmiałam się i przejechałam dłonią po sukience. Miałam na sobie cudowną kreację, którą zaprojektował mi przyjaciel Vanessy. Prezentowałam się w niej cudownie. Patrzyłam w lustro i mój wzrok przykuwał mój ogromny brzuch. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w oczy mojej przyrodniej siostry, którą trzymałam na rękach. Nie mogłam uwierzyć i jednocześnie doczekać się narodzin Marii. Maria .. Moja córeczka dostanie imię po mojej świętej pamięci mamie .. Za niedługo minie rok, od kąt nie ma jej przy mnie.
Za pięć dni mam termin porodu. Zaraz po ceremonii w kościele, Alexis odwiezie mnie do szpitala.
Pytał się mnie, kto jest ojcem .. Powiedziałam mu, że nie wiem i nie chce wiedzieć. Poinformowałam go również, że jako ojca wpisałam Jonathana. Więcej nie wracaliśmy do tego tematu. Gdybyśmy zeszli się trochę wcześniej, to wpisałabym tam Alexisa. Obawiam się tylko, że jeśli będą komplikacje podczas porodu i potrzebne będę szczegółowe dane obojga rodziców to nie będzie zgodności ..
- Blanco ? Jak wyglądam ?
Odwróciłam się i moim oczom ukazała się Vanessa w cudownej białej sukience. Jej widok zapierał mi dech w piersiach. Idealnie na niej leżała, wyglądała jak księżniczka. Podeszłam do niej z Julią na rękach.
- Mała.. Spójrz na mamusię. Wygląda jak anioł, prawda?
Zaśmiałam się i mocno objęłam przyjaciółkę jedną ręką. Za jej plecami stała Shakira i Antonella w równie pięknych sukienkach. Włosy Argentynki były pokręcone i spięte w elegancki kucyk, za to włosy Shaki były proste i rozpuszczone. Kolumbijka postawiła na minimalizm, ale mimo to, prezentowała się cudownie i nieuniknione, że przykuje wzrok każdego z zaproszonych gości.
- Jejku, jak wy cudownie wyglądacie. - powiedziałam oddając Julię mamie i z zachwytu zasłaniając dłońmi usta. Ponownie spojrzałam na Vanesse. - już za niedługo będę się do Ciebie zwracać mamo. - ścisnęłam jej dłoń. - będę mogła?
Spojrzałam na nią z wyczekiwaniem, ciągle się uśmiechając. Partnerkę mojego taty najwyraźniej zatkało. Po chwili szeroko się uśmiechnęła i również ścisnęła moją dłoń.
- Oczywiście Kochanie.
Mocno mnie przytuliła i pocałowała w policzek.
- No dobra moje panie! Limuzyna podjeżdża i jedziemy na imprezę!.. Znaczy się, na ceremonie ślubną.
Shakira zaśmiała się sama do siebie i wzięła pod rękę Antonellę, udając się w kierunku drzwi.

***

Ceremonia ślubna była cudowna. Podczas przysięgi, starałam się nie uronić ani jednej łzy, co niestety mi się nie udało. Łzy szczęścia płynęły po moich policzkach. Byłam niesamowicie szczęśliwa, że tacie i Vanessie się ułożyło i teraz stworzymy prawie idealną rodzinę.
Zaraz po ceremonii złożyliśmy parze młodej życzenia i udaliśmy się do szpitala, na porodówkę. Za niedługo mam termin porodu, a chciałabym w tym czasie być na miejscu, a nie tułać się samochodem po zatłoczonych ulicach Barcelony. Już od jakiegoś czasu łapały mnie skurcze, więc przypuszczam że rozwiązanie nadejdzie już dziś.
- Jak się czujesz Skarbie?
Alexis cały czas ze mną był. Właśnie trzymał mnie za dłoń i delikatnie w nią całował.
- Dobrze. Czuję, że jeszcze dziś Maria przyjdzie na świat.
Blado się uśmiechnęłam, ponieważ ból zaczynał być coraz silniejszy. Nie myślałam o nim w jakiś negatywny sposób, ten ból oznaczał pojawienie się na świcie mojej Perełki.
- Będzie dobrze. Obiecuję. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Cieszę się, że między nami wszystko się ułożyło. Spojrzał mi głęboko w oczy i ścisnął moją dłoń. - nie wiem, czy to odpowiedzi moment, ale.. Blanco, kochasz mnie?
Spojrzałam na ukochanego z rozbawieniem i zapytaniem. Kiedy tak na niego patrzyłam, zdałam sobie sprawę, że pyta poważnie.
- Alexis, co za durne pytanie, oczywiście!
Z trudem podniosłam się do pozycji siedzącej i złożyłam pocałunek na jego ustach.
- Bo... Przepraszam za moje roztargnienie.. - zaczął gorączkowo przeszukiwać kieszenie marynarki. - gdzie ja to dałem.. - nerwowo się zaśmiał i zaczął przeszukiwać kieszenie w spodniach. - oooo, mam. - powiedział sam do siebie i ukrył coś w dłoniach.
- Alexis?
Ponownie na niego spojrzałam. On uczynił to samo i szeroko się uśmiechnął, klękając przed moim łóżkiem na jedno kolano.
- Blanco.. Czy sprawisz mi ten zaszczyt i przyjmiesz ode mnie pierścionek zaręczynowy?
Zakryłam dłonią usta i spojrzałam na niego z radością.
- Alexis.. Jesteś pewien? Przecież przeze mnie tyle cierpiałeś..
- Zostaniesz moją żoną?
Jego upór był uroczy. Był pewien swoich czynów. Zaśmiałam się i otarłam łzę, która spływała po moim policzku.
- Tak... tak! O niczym innym nie marzę.
Gdy usłyszał moją odpowiedź poderwał się i namiętnie mnie pocałował. W następnej kolejności wsunął mi pierścionek na palec.
- Sprawiłaś, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.
Ponownie mnie pocałował, trzymając dłoń na moim brzuchu.

***

- Jezus Maria, chyba umrę!
Była godzina druga w nocy. Alexis trzymał mnie za rękę. Dzięki Bogu był ze mną w tym trudnym, bolesnym, jak i radosnym momencie. Zaraz ujrzę swoją córeczkę, którą dziewięć miesięcy nosiłam pod sercem.
- Jezusa w to nie mieszaj, a Marię zaraz zobaczysz.
Alexis ścisnął moją dłoń. Niesamowite, że potrafi w takiej chwili żartować.
- Sanchez! - jęknęłam z bólu i wydałam z siebie krzyk. - obiecuję, że jak tylko urodzę, to wydłubie Ci oczy.. - kolejny krzyk, ból był niesamowity. - wypruję wnętrzności... - powtórka z rozrywki. Za każdym razem coraz mocniej ściskałam dłoń narzeczonego. Na szczęście ból stawał się coraz mniejszy. - a twoją skórę, powieszę sobie na ścianie!
- Spokojnie, kochanie... Przyj, a nie gadaj!
- Dokładnie, niech pani słucha partnera.
Położna głaskała mnie po czole i pogodnie się uśmiechała. Krzyczałam wniebogłosy, chociaż ból ustępował.
- Proszę przeć, widzę główkę!
Usłyszałam głos lekarza, który przyjmował mój poród. Poczułam, że położna ociera mi pot z czoła, a Alexis całuje mają dłoń. Ostatnie krzyki i poczułam niesamowitą ulgę.
- Kochanie.. Spójrz.
Alexis szeroko się uśmiechnął i delikatnie potarł dłonią mój policzek. Położna trzymała w rękach małe zawiniątko, które głośno płakało. Szła w moim kierunku z szerokim uśmiechem.
- Maria..
Wyszeptałam i poderwałam się z miejsca. Zapomniałam o bólu, który towarzyszył mi przy porodzie z chwilą ujrzenia mojego Maleństwa. Poczułam, że po policzkach spływają mi łzy. Wzięłam od położnej moją córeczkę i przytuliłam ją, a ta powoli przestawała płakać. Alexis kucnął przy moim łóżku i delikatnie głaskał małą po główce.
- Jakby czuła, że jest w rękach mamy.
Spojrzeliśmy sobie w oczy. Byłam szczęśliwa. Nie czułam strachu, kiedy on był obok mnie. W tej chwili zapragnęłam, by to on był biologicznym ojcem Marii.
- Kocham Cię.
Wyszeptałam w jego stronę, a ten delikatnie się uśmiechnął i pocałował mnie w czoło.
- Ja Ciebie też.

***

Następnego dnia koło godziny 10:00, w szpitalu pojawił się tata z Vanessą i Jonathanem. Cała trójka weszła do mojej sali, gdzie siedziałam sama z Alexisem.
- Cześć córeczko! - tata pochylił się nade mną i złożył pocałunek na moim czole. - gdzie moja wnuczka?
Szeroko się uśmiechnął i usiadł na brzegu mojego łóżka.
- Położna ją zabrała, zaraz ją przyniesie. Pora karmienia za niedługo.
Szeroko się uśmiechnęłam i spojrzałam mu w oczy.
- Zdrowa?
- Zdrowa.
- A jak ty się czujesz?
- Wspaniale tato, na prawdę.
Zaśmiałam się i ścisnęłam jego dłoń.
- Jak długo trwał poród?
Vanessa stanęła za tatą, kładąc ręce na jego ramionach.
- Pięć godzin. Jak na pierwszą ciążę, to stosunkowo krótko.
Uśmiechnęłam się, a Vanessa przytaknęła.
- No ja rodziłam dziesięć.
Zaśmiałyśmy się i usłyszałam pukanie.
- Przepraszam... Chciałbym zamienić parę zdań z panią Blancą i panem Jonathanem.
Spojrzeliśmy po sobie z przyjacielem z niepokojem. O co może chodzić? Jonathan wziął mnie pod rękę i udaliśmy się za lekarzem do jego gabinetu.
- Coś nie tak z Marią?
Zapytałam z niepokojem, ściskając dłoń Jony.
- Nie, nie, nie.. Chociaż.. - otworzyłam szeroko oczy i chwyciłam się za serce. - nie, nie spokojnie. Chodzi o to, że... Pan Jonathan nie jest biologicznym ojcem Marii...
- Wiem.
Jonathan przytaknął i położył dłoń na moim ramieniu. Lekarz spojrzał po nas z zapytaniem.
- Jak to pan wie?
Przygryzłam wargę i niepewnie spojrzałam na dos Santosa, następnie kierując swój wzrok na lekarza.
- Bo wie pan.. Nie znam ojca dziecka..
Lekarz wymownie ruszył brwiami i spojrzał na jakieś papiery, które miał przed sobą.
- Rozumiem, nie będę wnikał.. Nie chce pani poznać ojca? Wie pani, możemy zrobić testy na ojcostwo.
Spojrzał mi w oczy i złożył ręce. Po raz kolejny wymieniłam spojrzenia z Jonathanem.
- Blanca.. Co Ci szkodzi?
- Nie wiem, czy chce wiedzieć..
Nerwowo rozejrzałam się po gabinecie.
- Ej.. Będzie dobrze. - Jonathan uśmiechnął się i zwrócił do lekarza. - jak ten test ma wyglądać?
- Przekażę państwu zestaw potrzebny do zrobienia testu. Wystarczą mi tylko wymazy z ust potencjalnych ojców.
- O nie, nie, nie.. To nie przejdzie.
Wypuściłam powietrze i spojrzałam w sufit.
- Blanca, pobiorę materiał genetyczny bez ich wiedzy..
- Ale to nie zgodne z prawem!
Wtrącił się lekarz. Jonathan spojrzał na niego z po wątpieniem, po czym ten uspokoił się i rozłożył ręce z rezygnacją.
- Później zrobimy testy laboratoryjne i tylko nasza trójka będzie o tym wiedzieć.
Potarł dłonią moje ramię i poczekał na moją odpowiedź.
- No dobrze.. Niech będzie..


~ TRZY TYGODNIE PÓZNIEJ  ~ 

Razem z Marią zamieszkałyśmy w domu Alexisa. Bawiłam się akurat z córeczką w salonie, gdy z treningu wrócił Alexis w towarzystwie Jonathana.
- Kochanie.. Mamy wyniki..
Alexis machnął na głową kopertą, którą trzymał w ręce. Poczułam, że serce zaczyna mi szybciej bić. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam córkę na ręce, zajmując miejsce na tapczanie, pomiędzy przyjacielem i narzeczonym. Pocałowałam Marię w czubek głowy i uśmiechnęłam się.
- Nie ważne, kto jest twoim tatusiem. Dla mnie i tak będziesz córeczką moją i Alexisa.
Poczułam, że Chilijczyk całuje mnie w policzek i obdarowuje ciepłym uśmiechem i spojrzeniem.
- Okej Jona, czyń honor i otwieraj kopertę prawdy.
Alexis potarł dłonie i nerwowo wypuścił powietrze.
Jonathan kiwnął głową i niechlujnie rozerwał kawałek papieru, z którego wyciągnął list. Usiadł tak, by on jako pierwszy odczytał imię biologicznego ojca swojej chrześniaczki.
- O kurde..
Zaśmiał się sam do siebie i podrapał się za uchem.
- No i co?
Równocześnie zadaliśmy z Alexisem pytanie. Jonathan spojrzał na nas i głośno się zaśmiał rzucając list na stół.
- Alexis jest biologicznym ojcem.
Rozsiadł się na tapczanie i włączył telewizor. Alexis szybko chwycił kawałek papieru i przeleciał go wzrokiem.
- Cholera..
- Jonathan mówił prawdę?
Zapytałam go z nadzieją w głosie.
- Jestem ojcem.. - spojrzał przed siebie nieobecnym wzrokiem, by po chwili spojrzeć mi w oczy i obdarować mnie namiętnym pocałunkiem. - cholera, jestem ojcem! - wydarł się na cały dom i wziął Marię w swoje ręce. Wstał i pocałował naszą Perełkę w czoło. - jestem twoim tatusiem Skarbie.
Zaśmiał się i ponownie ją pocałował.
Myślałam, że popłaczę się ze szczęścia. Alexisa jest ojcem. Usiadłam po turecku na tapczanie i wycierałam łzy szczęścia. Po chwili mój ukochany usiadł obok mnie, oddając mi naszą córkę.
- Ale jak to możliwe?
Zapytałam namiętnie go całując.
- Oj Balnca.. Oboje byliście spici. Przypomnijcie sobie.. Ty jak zawsze zalałaś się w trupa, a ty z rozpaczy po zerwaniu piłeś jak opętany. Dziwne jest to, że oboje nie przypuszczaliście, że możliwe jest to, iż się przespaliście. Moje kochane tępaki!
Jonathan miał normalny ton głosu i mówiąc to, skupiał się na telewizorze, w którym transmitowali mecz Arsenalu.
- No tak.. To jest możliwe! Hahahah, tak jesteśmy siebie warci.
Zwróciłam się do narzeczonego ponownie go całując.
- Niesamowite..
Patrzyliśmy sobie w oczy z ogromną radością.
- Okey, biorę moją chrześnicę i możecie iść się bawić do sypialni!
Powiedział Jonathan zabierając mi Marię z rąk.

__________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

No i mamy ostatni rozdział! ^^ mam nadzieję, że się podoba < 333 pisałam go do późnych nocnych godzin.. xd
Nie wiem, czy ktokolwiek wierzył, że ojcem będzie Alexis xd
Namieszałam w tym blogu, wiem xd ale mam nadzieje, że mimo to podobał się wam mój pomysł na opowiadanie o córce Carlesa Puyola ^^
Dziękuję wszystkim czytelnikom, dziękuję za wszystkie komentarze pod postami, dziękuję ludziom, którzy dawali mi natchnienie i którzy doceniali moją pracę ^^
Jeszcze raz podziękuję pod epilogiem, który niebawem się pojawi < 333

LEVANTE - BARCA 4:1 ~ Copa del Rey
Hattrick bramkowy Tello! ♥
Hattrick asystowy Messiego! *o* ♥
CZAD *u* ♥

Do następnego! ;*

sobota, 28 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XII

~ PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

Obudziłam się w swoim pokoju, tak jak każdego dnia o godzinie 09:00. Zeszłam po schodach, wyciągając z lodówki sok pomarańczowy. Poczułam wibracje telefonu w kieszeni szlafroka. Jonathan.
- Idziemy pobiegać ?
- Pogięło ? Haha, dobrze wiesz, że nie lubię i nie mogę.
- Wiem, ale dbam o twoją zajechaną kondycje.
- Spadaj !
Zaśmiałam się i rozłączyłam. Poklepałam się po pustym brzuchu i ponownie wróciłam przed lodówkę. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu.
- Jestem !
Tata. Krzyczał od wejścia i usłyszałam, jak rzuca torbą treningową. Powitał mnie szerokim uśmiechem.
- Nie jedz, bo z grubniesz.
Uśmiechnął się i poklepał mnie po brzuchu.
- Bardzo śmieszne.
- Gdzie Vanessa ?
- Na spacerze z Julią.
- Za miesiąc będziecie razem wychodzić na spacery z córkami.
Po raz kolejny się uśmiechnął i zgarnął ze stołu jabłko, siadając w salonie następnie odpalając fife.
Nie usunęłam ciąży. Będę miała córkę. Zaraz po tym, jak nadeszła moja kolej, dosłownie wybiegłam ze szpitala. Wracając parkiem, zobaczyłam tę dziewczynę, która przyczyniła się do tego, że moja córeczka ciągle żyje. Podbiegłam do niej przytuliłam i podziękowałam.
Tamten dzień, zapadnie mi w pamięci już na zawsze.
Zaczynam 8 miesiąc ciąży. Jestem modelką i chodzę na pokazy razem z Vanessą. Za dwa dni odbędzie się kolejna odsłona pokazu mody dla kobiet ciężarnych, lecz tym razem, o tematyce ślubnej. W Barcelonie te pokazy cieszyły się dużym zainteresowaniem. Będę modelką zamykającą Go, a Vanessa rozpoczynającą. Na koniec wyjdziemy razem w parze. Nie mogę się doczekać. Ta praca sprawiała mi dużo radości. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko Alexisa..
Przez te pół roku widywałam go tylko w telewizji, podczas meczy, czasem z wysokości trybun. Nie miałam odwagi, by się z nim skontaktować, nie miałam odwagi, by po raz kolejny go przeprosić. Przez cały ten czas żyję nadzieją, że los pomoże nas do siebie znowu zbliżyć.
Mój kontakt ograniczał się do rozmów i spotkań z nielicznymi wśród Barcelońskiej rodziny. Każdego dnia rozmawiałam z Jonathanem, zamieniałam parę zdań z Neymarem i Bruną, czasem odwiedzały mnie Antonella i Shakira, ze swoimi partnerami. Nikt nie znał prawdy o dziecku .. Powiedziałam im, że ojcem jest Jona (oczywiście, za jego zgodą)  i żeby zostawili to dla siebie, by Alexis się o tym nie dowiedział. Wiem, że go ranie .. Ale nie potrafię inaczej.
Pokaz już jutro. Siedziałam na swoim łóżku, przeglądając plan pokazu, zajadając się kubełkiem lodów czekoladowych. Usłyszałam sygnał mojego telefonu i na wyświetlaczu widniało zdjęcie Jonathana.
- Jona, coś się stało ?
- Nie uwierzysz, kto będzie na twoim pokazie ..

***

Nie mogłam uwierzyć. Nie potrafiłam przez tą informacje spać. Alexis .. Zobaczę go i może uda mi się z nim zamienić parę zdań .. Ale czy wystarczy mi na to odwagi ? Na przyznanie się do błędu ? Na wyznaniu prawdy ? Czy uda nam się znowu ze sobą być ?
Stałam już gotowa do wyjścia na wybieg. Vanessa trzymała moją dłoń.
- Wszystko będzie dobrze. Skoro tu jest, to znaczy że chce z tobą porozmawiać.
- Albo jest tu dlatego, bo w pokazie idzie jego nowa dziewczyna.
- Skąd pomysł, że ma dziewczynę ? Jonathan Ci coś mówił ?
- Nie, ale ..
- Żadnego "ale" ! Obiecuję Ci, że w najbliższym czasie sobie wszystko wyjaśnicie.
- Nie obiecuj, jeśli nie masz stuprocentowej pewności.
- Mam stuprocentową pewność.
Uśmiechnęła się do mnie i pocałowała delikatnie w czubek głowy. Ostatni raz ścisnęła moją dłoń i ustawiła się jako pierwsza, by otworzyć pokaz.
No i zaczęło się. Muzyka, błyski fleszy, tłumy ludzi. Szłam jako ostatnia w cudownej białej sukni do kostek, z bukietem błękitnych róż. Włosy miałam pokręcone i rozpuszczone. Zauważyłam go i on mnie też. Nasze spojrzenia spotkały się, ale nie mogło trwać to długo - jestem w pracy. Cały pokaz dłużył mi się niemiłosiernie. Za każdym moim wyjściem, widziałam go jak się we mnie wpatrywał. Gdy pokaz się zakończył, niemal wybiegłam ze swojej garderoby. Rozglądałam się wśród wychodzącego tłumu. Nie widziałam go. Nie chciał ze mną rozmawiać .. Stałam tak przed wyjściem do czasu, aż miejsce pokazu nie opustoszało.
- No kogo czekasz ?
Odwróciłam się.
- Liczyłam, że porozmawiam z Alexisem ..
Jonathan podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Porozmawiacie ..
- Ale kiedy ? .. Tęsknie za nim .. Żałuję wszystkiego co zrobiłam, co przyczyniło się do rozpadu naszego związku .. To wszystko moja wina ! Zrujnowałam swoje, jak i jego życie.
Ponownie wtuliłam się w przyjaciela i zaczęłam płakać.
- Ejejej .. Mała, nie płacz. Nie powinnaś się denerwować .. Za niedługo będziesz matką.
- Każdy ma prawo, do chwili załamania.
- Niby tak, ale ty ich masz za dużo i zbyt często. - Pocałował mnie w czubek głowy i chwycił za rękę. - Idź się przebrać. Obiecałem Carlesowi, że odstawię Cię bezpiecznie do domu.
Blado się uśmiechnęłam i posłusznie ruszyłam w kierunku garderoby.

***

PODKŁAD MUZYCZNY
(ten sam, co wyżej)

Kolejna nieprzespana noc. Obracałam się z boku na bok, starałam się oczyścić myśli, wyrzucić z nich Alexisa. Powinnam już dawno zamknąć rozdział w swoim życiu, zatytułowany jego imieniem. Niestety nie potrafiłam. Miłość .. Nasza w tym przypadku była krucha .. Ale z mojej strony wieczna .. Nie wyobrażam sobie życia, u boku innego mężczyzny. Wychowam małą z nim, albo sama, jeśli do tego czasu nie zwariuję z tęsknoty.
O godzinie 09:00 wyszłam z łóżka. Po porannej toalecie, na śniadaniu zjawiłam się po 10. Przy stole siedziała Vanessa z Julią na kolanach.
- Witam !
Krzyknęłam ze schodów, następnie całując maleńką w policzek i następną w kolejności Vanesse.
- My również. Wyspana ?
- Powiedzmy. Tata na treningu ?
- Tak. Idziemy zaraz z Julią na spacer, przyłączysz się ?
- Nie czuję się na siłach. Przepraszam.
- Nie przepraszaj ! Rozumiem, że pokaz męczący ?
Uśmiechnęła się do mnie. Spojrzałam na nią i zajęłam miejsce przy stole.
- Nie tylko pokaz ..
Wzięłam w dłonie nóż i widelec, zabierając się do zjedzenia naleśnika.
- Nieprzespana noc widzę .. - przytaknęłam. - Alexis ?
Ona wie wszystko. Potrafi wyczytać prawdę z moich oczu. Poczułam, że łza spływa mi po policzku.
- Wszystko się ułoży.
Chciałam w to wierzyć, dlatego nie zaprzeczałam. Spojrzałam w jej oczy i wymusiłam uśmiech na ustach.
- Wiem .. Wierze w to.
Odpowiedziałam łamiącym się głosem, połykając kawałek naleśnika, który znajdował się na widelcu.
- Nie musimy iść na spacer. Zostaniemy z tobą. Prawda ?
Zwróciła się do mojej przyrodniej siostry, która patrzyła na swoją mamę dużymi oczkami, potrząsając grzechotką.
- Nie ma potrzeby. Może uda mi się zasnąć.
Puściłam jej oczko i zrobiłam łyk soku pomarańczowego.
- Jesteś pewna ?
- Jestem. Idźcie już lepiej. Zapowiadali deszcze koło 13.

***

Leżałam w salonie i oglądałam wiadomości sportowe. Transmitowali trening piłkarzy Barcy, na którym nie było Alexisa. Zdołowało mnie to niesamowicie.
- Czyli dziś Cię już nie zobaczę.
Powiedziałam sama do siebie wyłączając telewizor. Wstałam z kanapy i przeszłam się po salonie głaszcząc się po brzuchu. Po jakimś czasie znowu usiadłam i włączyłam w telefonie album z naszymi zdjęciami. Było ich mnóstwo. Każdego dnia robiliśmy ich sobie ponad 20. Uśmiechałam się z goryczą, przesuwając kolejne fotografie. Czasy, kiedy byliśmy dla siebie .. Beztrosko zapatrzeni w swoje roześmiane i pełne miłości oczy. Z zadumania wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Powoli wstałam i przekręciłam klucz w zamku. Przed drzwiami stał mężczyzna, niewiele wyższy ode mnie. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ zasłaniał ją ogromny bukiet błękitnych róż.
- Te same, które miałaś wczoraj na pokazie.
Wszędzie rozpoznam ten głos. Opuścił bukiet kwiatów i spojrzał mi w oczy.
- Alexis ..
Jąkałam się. Nie potrafiłam dobrać odpowiednich słów.
- Przepraszam za te pół roku milczenia.
- Nie .. To ja przepraszam .. Przepraszam, że przeze mnie tak cierpiałeś ..
Położyłam dłoń na jego policzku i ponownie zatopiłam się w jego ciemnobrązowych oczach. Uśmiechnął się do mnie i mocno mnie przytulił.
- Kocham Cię .. Słyszysz ? Od pierwszego wejrzenia. Przez te pół roku, kiedy nie było Cię blisko mnie, nie byłem sobą. Czułem, że kogoś mi brakuje. W tym przypadku Ciebie .. Nie ważne, czyje to dziecko. - położył dłoń na moim brzuchu. - Wychowam je jak własne.
Nagle zaczął padać gwałtowny deszcz, a my połączyliśmy się w namiętnym pocałunku.
Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.

__________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Nigdy nie uśmierciłabym tego dziecka ! :D
Nawet tego w planach nie miałam, ale fajnie było was potrzymać w niepewności :3
Rozdział dedykuje trzem osobom :3
Kindze, Sabinie i Agnieszce < 33
Kocham was i dziękuję, że doceniacie moją pracę :3 ♥

Został mi jeden rozdział i epilog :)
A tym czasem zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie ^^

Do następnego ;*

czwartek, 26 grudnia 2013

ROZDZIAŁ XI

Późnym wieczorem wróciłam do domu taty, zmęczona całym dniem i zaistniałą sytuacją. Cały czas towarzyszyły mi łzy. Nie opuszczały mnie jak najlepsze przyjaciółki. Przekręciłam klucz w zamku i z wysiłkiem wtargnęłam walizkę do przedpokoju. Akurat przez salon przechodził tata. Szybko do mnie podszedł i wyciągnął walizkę z ręki.
- Tato .. Mogę na nowo się wprowadzić ?
Uśmiechnął się blado i mocno mnie przytulił.
- Oczywiście Skarbie. To zawsze będzie twój dom.
Chwycił mnie za rękę i posadził na tapczanie koło Vanessy i sam zaniósł moją walizkę do pokoju. Gdy stracił się na schodach, natychmiast wtuliłam się w przyjaciółkę. Pocałowała mnie w czubek głowy i uspakajała szeptem. Po chwili wrócił Carles i usiadł po drugiej stronie, gładząc moje włosy.
- Pomożemy Ci.. Daj Alexisowi czas ..

***
Minął tydzień. Ograniczyłam jakiekolwiek kontakty z piłkarzami, jak i partnerkami piłkarzy Barcelony. Tylko z Jonathanem regularnie rozmawiałam. Tylko mu ufałam. Każdego dnia leżałam w łóżku, od rana do nocy. Straciłam chęć do życia. W ogóle .. Co to za życie ? Jestem jedną życiową pomyłką .. Nie powinnam się urodzić .. Jestem na świecie tylko dlatego, że rodzice się nie zabezpieczyli .. Nie chcieli mnie .. Teraz zraniłam chłopaka swojego życia, zawiodłam tatę i na deser zawiodę własne dziecko .. Nie pozna swojego ojca, ponieważ jego głupia matka boi się prawdy ..
Postanowiłam w końcu opuścić łóżko. Byłam sama, ponieważ tata pojechał na trening, a Vanessa do pracy. Poprosiłam ją, by przekazała projektantom, że nie wezmę udziału w pokazie. Chodź chcieli, bym teraz wystąpiła na nim w podobnej roli do Vanessy, ale ja nie mam na to sił. Nie chcę pokazywać się światu.
Zajrzałam do lodówki i wyciągnęłam jogurt. Wyciągnęłam łyżeczkę i otwarłam go. Chciałam wyrzucić papierek do kosza, ale zauważyłam w nim gazetę sportową. Tata nie wyrzuca tych gazet, lubi czasem wrócić do tego co było. Wyciągnęłam ją i przejrzałam .. Już wiem, dlaczego ją wyrzucił.
"Co się dzieje z córką kapitany FC Barcelony ?
Blanca Martinez (19 l.) razem z partnerką swojego ojca Vanessą Lorenzo (36 l.), dostała propozycję wzięcia udziału w pokazie mody o tematyce ciążowej. Córka piłkarza miała otworzyć pokaz, niestety już na pierwszej próbie do pokazu, dziewczyna źle się czuła i została odwieziona do szpitala. 
To dopiero początek. 
BLANCA JEST W CIĄŻY ! 
Zaraz po meczu FC Barcelony z Elche (wygranym 6:0 po hattricku Leo Messiego, trafieniu Neymara, Alexisa Sancheza i Cesca Fabregasa), zapytaliśmy Alexisa o ciążę partnerki. Gdy usłyszał pytanie, odmówił udzielania odpowiedzi i bez słowa udał się do szatni. Zaintrygowało nas to i kolejne pytanie skierowaliśmy do przyjaciela Blanci i Alexisa. Jonathan powiedział "zostawcie Blance w świętym spokoju i zapomnijcie o całej sprawie". 
O co może chodzić ? Naszą ostatnią deską ratunku okazał się kapitan FC Barcelony.
"Moja córka spodziewa się dziecka. Potrzebuje spokoju, dlatego proszę nie zadawać więcej pytań w tym temacie".
Oczywiście szanujemy prośbę 'Tarzana', ale męczy nas jedno .. Kto jest ojcem ?"
Czytając artykuł nie uroniłam ani jednej łzy. Widocznie moje oczy miały już ich dość. Potargałam gazetę na kawałki i wyrzuciłam ją do kosza. Wróciłam do pokoju rzucając się na łóżko. Patrzyłam bezbarwnie w sufit.
Moje niesamowicie interesujące zajęcie przerwał dzwonek do drzwi. Nie chciałam otwierać. Postanowiłam przecież sobie, że odcinam się od dotychczasowego życia. Jednak osoba, która stała za drzwiami, za wszelką cenę chciała się ze mną skontaktować. Opornie i od niechcenia zeszłam po schodach, bezbarwnie patrząc przed siebie. Przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry, Blanca Martinez ?
Przed drzwiami stała niewysoka hiszpanka, chyba przed 40-stką. Poprawiła okulary na nosie i patrzyła na mnie badawczo.
- Tak .. A pani .. ?
- Jestem dziennikarką, czy nie zechciałaby pani odpowiedzieć na parę pytań ?
Zapytała wyciągając dyktafon z torebki.
- NIE, NIE ZECHCIAŁABYM ! I PROSZĘ DAĆ MI I MOIM BLISKIM ŚWIĘTY SPOKÓJ !
Krzyknęłam kobiecie prosto w twarz i zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem. Nie potrafię już dłużej zgrywać twardziela. Osunęłam się na ziemię i pozwoliłam łzą spływać po policzkach. Spojrzałam na drzwi do łazienki i na swoje nadgarstki.
- A może .. Wygodniej by było po prostu zniknąć z tego świata ? - Potarłam o siebie swoje dłonie i powoli wstałam. Jeszcze raz spojrzałam na pokój, do którego chciałam się udać. - A może .. Po kolei ? - spojrzałam na swój brzuch, w którym rozwija się moje dziecko. - Aborcja ? .. Co ty na to ? - Poklepałam się po brzuchu i ponowie wróciłam do pokoju, biorąc laptop na kolana.
"Gdzie w Barcelonie legalna jest aborcja ?"
Opcji było dużo, było w czym wybierać. Pierwszy lepszy szpital. Przebrałam się i wyszłam z domu.

***
Jazda do szpitala minęła mi szybko i cicho. Po chwili zaparkowałam samochód przed parkiem, za którym znajdował się owy szpital. Wysiadłam z samochodu i nałożyłam kaptur na głowę. Ostatnio jestem rozpoznawalna. Park był długi i bardzo mnie przytłaczał. Mnóstwo w nim było dzieci, które biegały dokoła drzew, kopały piłkę, grały w chowanego. Jedno przeleciało mi przed nogami, podczas zabawy w ganianego.
- Bardo panią przepraszam za mojego syna.
Zwróciła się do mnie niewiele starsza ode mnie dziewczyna o długich kręconych włosach.
- Spoko nie ma problemu.
Chciałam już iść, ale dziewczyna chwyciła mnie za rękę i patrzyła mi w oczy.
- Jesteś córką Carlesa Puyola ?
- Nic Ci do tego..
Odburknęłam i obróciłam się na pięcie.
- Przepraszam, że pytam .. Chciałam tylko porozmawiać ..
- A myślisz, że mamy o czym ?
Zapytałam ponownie się odwracając i patrząc w jej oczy.
- Myślę, że mamy. - Uśmiechnęła się ciepło i usiadła na ławce. - Siadaj.
- Nie mam czasu ..
- Zajmę Ci parę minut.
Znowu się uśmiechnęła. Czuję się tak, jakby dobrze wiedziała gdzie idę. Przewróciłam oczami i usiadałam koło niej.
- Wiem, co czujesz...
- Nie wiesz.
Przerwałam jej patrząc na swoje buty.
- Wiem... Wiem jak to jest, kiedy tracisz wiarę w ludzi, jak czujesz się niepotrzebnym i niekochanym, kiedy Twoje życie robi Ci na złość, kiedy mimowolnie ranisz swoich bliskich i komplikujesz im życie.. - Popatrzyłam na nią, wyczekując dalszej części opowieści. - To mój syn .. Sergio. Przyszedł na świat, gdy miałam zaledwie 17 lat .. Musiałam wychować go sama .. Mój chłopak, gdy tylko się dowiedział o ciąży, zerwał ze mną i zostawił na lodzie .. Rodzice wyrzucili mnie z domu i musiałam przeprowadzić się do babci, która mimo choroby bardzo mi pomagała. Miała raka .. Gdy Sergio skończył rok, zmarła. Zostałam sama .. Rodzice nie chcieli mnie znać .. Tata jest prezesem jednej z największych firm w Barcelonie, a mama jest na każde jego skinienie .. Nie miałam pieniędzy .. Nie miałam wykształcenia. Przeniosłam się do domu samotnej matki. Wszystko mi się skomplikowało .. Ludzie za mną chodzili i pytali jak mogłam przynieść taki wstyd rodzinie ? Straciłam jakąkolwiek wiarę w drugiego człowieka .. Chciałam popełnić samobójstwo, ale nie mogłam tego zrobić .. Mam syna. Ja jestem dla niego i On jest dla mnie. Od tego całego koszmaru, minęło 5 lat. Mój chłopak do mnie wrócił i rodzice mnie za wszystko przeprosili .. Wszystko, dzięki niemu. - Z uśmiechem na twarzy spojrzała na bawiącego się z jakimś chłopcem syna. - Blanco .. Nikt nie będzie nam tego życia ułatwiał .. Musimy sami je sobie ułożyć. Jeśli dobrze to zrobisz, z czasem dostaniesz nagrodę .. Nie rób niczego głupiego ..
Spojrzałam na nią. Co ona sobie w ogóle wyobraża ?
- Właśnie idę je sobie ułożyć.
Wstałam i bez pożegnania udałam się w kierunku szpitala.

***
- Przepraszam, czy na tym piętrze wykonywane są zabiegi usunięcia ciąży ?
Zapytałam kobietę, stojącą przede mną. Odwróciła się i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Mam dziś "szczęście". Trafiłam na kobietę w ciąży.
- Chcesz się pozbyć tego bezbronnego maleństwa ?
- Tak.
Wyszeptałam chowając ręce do kieszeni.
- Będziesz później potrafiła żyć ze świadomością, że zabiłaś człowieka ?
- To nie to samo.
- Tak, to jest to samo.
Odpowiedziała z naciskiem. Spojrzała na mnie z obrzydzeniem i odeszła. Starałam się zagłuszyć jej słowa, które dudniły w mojej głowie.
- Ty też na zabieg ?
Zapytała mnie jakaś kobieta.
- Zależy na jaki.
- Usunięcia ciąży.
- Tak ... Tak, ja też.
- W takim razie chodź. Pójdziesz zaraz po mnie.
Puściła mi oczko i wskazała ruchem głowy, bym zajęła miejsce obok niej.

________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Przepraszam, że taki krótki :)

Do następnego ;*

poniedziałek, 23 grudnia 2013

ROZDZIAŁ X

- Co ?! Jak to nie znasz ojca dziecka ?
Siedziałyśmy już w samochodzie. Musiałam jej przecież powiedzieć prawdę. Nie widziałam sensu, by dłużej to wszystko ukrywać. 
- Pijana byłam .. Nic z tamtej imprezy nie pamiętam .. 
Przetarłam ostatnią łzę, która spływała mi po policzku. Siedziałam na fotelu pasażera skulona i patrzyłam przez okno, by uniknąć wzroku przyjaciółki. Vanessa zaklęła pod nosem. Chwilę jechałyśmy w ciszy, ale gdy stanęłyśmy na światłach dalej drążyła temat.
- Powiedz mi tylko .. Jak to możliwe, że przez sześć tygodni nie zauważyłaś, że możesz być w ciąży ?
- Nie wiem .. Często spóźniał mi się okres.. Nie miałam go regularnie co miesiąc, czasem bywało tak, że miałam go co dwa miesiące. Późno zaczęłam dojrzewać, to przez to..
Zielone światło. Głośno wypuściła powietrze i zapewne myślała co teraz na moje słowa powiedzieć. 
- Okey .. A co powiesz Alexisowi ?
Ponownie w moich oczach nagromadziły się łzy. Zaraz po tym jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży myślałam jak mu to wszystko przekazać.
- Nie powiem mu ..
Gwałtownie zahamowała, czym wywołała trąbienie samochodów za nami. Zjechała na pobocze i spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Nie powiesz mu ?! Balnca ! Jesteście razem, on musi wiedzieć ! ... A zresztą i tak zobaczy Twój brzuch.
- Nie zobaczy ..
- Blanca, co ty kombinujesz ?
- Rozstanę się z nim .. Wyjadę, nie chcę mu komplikować życia.
Powiedziałam bezbarwnym tonem patrząc na swoje kolana.
- Myślisz, że puścimy Cię gdziekolwiek z Carlesem ? Pomożemy Ci, a Alexis się dowie i sam zadecyduje co dalej. - Spokojnie odpowiedziała i z powrotem włączyła się do ruchu drogowego. W głowie miałam tysiące myśli .. Czy On będzie chciał wychowywać dziecko któregoś ze swoich kolegów z zespołu ? .. Nie mam pojęcia .. I chyba nie chcę wiedzieć. Nie dowie się o dziecku. Już postanowiłam .. - Co powiemy Carlesowi ?
Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz .. Pamiętam jak się pokłóciliśmy, gdy nie wróciłam do domu o właściwej porze .. Co będzie teraz, jak dowie się o dziecku ? Wbiłam paznokcie w siedzenie i barwnie spojrzałam jej w oczy.
- Nie mam pojęcia ..

***

Vanessa skręciła pod dom taty. Czułam, jak szybko bije mi serce, czułam kropelki potu, które zaczęły spływać mi po czole i falę zimnego potu na moich plecach. Ostatni raz bałam się tak przed maturami.
- Chodź. Im szybciej to załatwimy, tym szybciej poczujesz się lepiej.
Uścisnęła moją dłoń i w między czasie odpięła mój pas. Spojrzałam na nią, by doszukać się w jej spojrzeniu współczucia, wsparcia .. Jednak patrząc w jej oczy, mimowolnie widziałam zawiedzioną twarz taty .. Tak bardzo chciałam, by był ze mnie dumny ..
- Jasne ..
Odpowiedziałam od niechcenia i udałam się w kierunku domu. Nacisnęłam na klamkę i widziałam już siedzącego tatę w salonie. Czytał jakąś gazetę.
- No witam moje panny ! Jak tam próby ?
Zapytał składając gazetę i promienie się uśmiechając w naszą stronę. Poczułam dłoń Vanessy na moim ramieniu. Nie ma co zwlekać .. Co ma być, to będzie ..
- Tato .. Ja .. Musze Ci coś powiedzieć..
Zaczęłam dość niepewnie, ciągle poprawiając opadający mi na oczy niesforny kosmyk włosów. Po chwili podeszłam do niego i spojrzałam w jego zaciekawione i pełne obaw oczy. Przełknęłam głośno ślinę i poczułam, że w oczach zaczynają mi się gromadzić łzy.
- Jestem w ciąży..
Spuściłam głowę i skupiłam swój wzrok na podłodze. Powiedziałam to bardzo cicho. Bałam się, że nie usłyszał i będę musiała to powtórzyć.
- Że co .. ?
Zapytał chwytając moją dłoń i podnosząc palcem wskazującym mój podbródek. W jego oczach nie było ani cienia zawodu, czy też złości .. Tylko troska.
- Jestem w ciąży.
Powtórzyłam i poczułam, że po policzku spływa mi łza. Otarł ją i obdarował uśmiechem.
- Nie cieszysz się, że razem z Alexisem będziecie mieli dziecko ?
Ogarnął mnie nagły chłód. Moje serce zostało przeszyte zimnym i ostrym mieczem.
- Tylko ... Tylko to nie Alexis jest ojcem ..
- Co ? Jak to nie Alexis ?
Starał się zachować spokój. Vanessa położyła dłoń na jego ramieniu i szeptem go uspokajała.
Usiedliśmy w trójkę w salonie. Tata z Vanessą na kanapie, a ja na fotelu przed nimi .. Po raz kolejny opowiadałam co się stało na imprezie .. W sumie, to powiedziałam to, co pamiętam - czyli niewiele. Po wysłuchaniu mojej żenującej historii, Carles schował twarz w dłoniach. Zawiodłam Go. Po raz kolejny.
- Co powiesz Alexisowi ?
Zapytał kucając naprzeciwko mnie i chwytając za ręce.
- Nie powiem mu .. Muszę wyjechać ..
- O nie, nie, nie moja droga. Nawarzyłaś piwa, to teraz będziesz je pić.
- Nie chcę, by cierpiał. Wyprowadzę się jak najdalej od Barcelony.. Zapomnicie o mnie i tak macie przeze mnie mase problemów.
Poczułam jego pełen wyrzutu wzrok na swoim ciele.
- Spójrz na mnie. - Powiedział bardzo pewnym głosem. Powoli podniosłam wzrok. - Nie rób mu tego, co mi zrobiła twoja matka.
Niby silny argument, ale te dwie sprawy, to dwie różne sytuacje.
- Tato .. Ale to nie jest ta sama sytuacja .. Mama wiedziała, że jesteś ojcem .. Ja nie wiem, kto nim jest ..
- Nie chodzi mi o dziecko .. Chcesz by cierpiał ? Zostawisz go tak po prostu, bez słowa wyjaśnienia ? On zasługuje poznać prawdę. Jeśli Cię szczerze kocha, to wychowa te dziecko, jak własne.
- Nie wiem, czy dam rade mu spojrzeć w oczy, a co dopiero powiedzieć prawdę ..
- Jesteś już dorosłą kobietą. Dasz radę. Pamiętaj, że to dla dobra dziecka. Ono nie może wychowywać się bez ojca, choćby i przybranego. Spójrz na siebie. Nie byłaś wychowywana przeze mnie, a i tak wyrosłaś na dobrego człowieka, który czasem gubi się w życiu.
Dodał ciepło się uśmiechając.

***

Stałam przed Jego domem, który od dwóch tygodni jest też moim miejscem zamieszkania. Czułam to samo, co przed rozmową z tatą. Niepewnie przekręciłam klucz w zamku i powoli ruszyłam do salonu, gdzie razem z Jonathanem grał w fife. Jonathan ... Czy to możliwe, że mogłam przespać się z najlepszym przyjacielem ?
- O hej Skarbie ! Siadaj.
Powitał mnie puszczając całusa w moją stronę i poklepując miejsce koło siebie na kanapie.
- Hej Blanca, weź tego Twojego ! Drugi raz mnie ogrywa.
Obaj się zaśmiali. Czułam się nieswojo, pierwszy raz w towarzystwie jednych z najbliższych mi osób.
- Alexis .. Moglibyśmy porozmawiać ?
Zapytałam trzęsącym się głosem.
- Coś się stało ?
Zatrzymał grę i spojrzał mi w oczy.
- To ten .. Ja już pójdę. Jakby co, jesteśmy w kontakcie.
Machnął nam na pożegnanie i opuścił dom przyjaciela. Alexis splótł nasze dłonie i ponownie spojrzał mi w oczy.
- Mi możesz wszystko powiedzieć, nie bój się.
Wszystko.. Ale na pewno nie spodziewasz się, co Ci chcę przekazać..
- Alexis .. Jestem w ciąży..
Chilijczyk patrzył na mnie i po chwili dotarły do niego moje słowa. Przytulij mnie i namiętnie pocałował.
- Skarbie ! Przecież to jest cudowna wiadomość ! Będziemy mieli dziecko ! Dlaczego się nie cieszysz ?
Dodał widząc, że strumienie łez spływają po moich policzkach.
- Bo nie wiem, czyje to dziecko ..
Cały entuzjazm jaki w sobie miał ulotnił się w przeciągu kilku sekund, gdy z moich ust wyszły takie, a nie inne słowa.
- Ale .. Ale jak to nie wiesz czyje ? .. Nie nasze ?
- Alexis .. To szósty tydzień .. Co było sześć tygodni temu ? - Zapytałam Go szeptem, ale On długo nie odpowiadał. - Impreza u Neymara.
Dodałam jeszcze ciszej niż wcześniej.
- Przespałaś się z kimś i nawet nie wiesz z kim ? Zajebiście.
Odpowiedział rzucając się na kanapie i bezbarwnie patrząc w sufit.
- Upiłam się .. Nic nie pamiętam z tamtego dnia .. - Nic nie mówił. Widziałam, że cierpi .. Wiedziałam, że tak będzie .. Podniosłam się z kanapy i udałam do sypialni. Spakowałam wszystkie moje rzeczy. Po 20 minutach, zeszłam po schodach z ogromną walizką. Mój chłopak nie zmienił od tego czasu pozycji. - Przepraszam.
Powiedziałam powstrzymując łzy. Znowu cisza z jego strony. Rozumiem Go. Położyłam klucze od mieszkania na kuchennym blacie i wyszłam z domu. Siedząc w samochodzie, pozwoliłam sobie płakać, przeklinać i krzyczeć w niebo głosy. Nienawidziłam samej siebie. Nie wiem dlaczego, ale pojechałam do Jonathana. Chciałam z nim porozmawiać, w końcu bez względu na wszystko, jest moim przyjacielem. Po paru minutach, stanęłam przed drzwiami do Jego domu. Nie czekałam długo, aż mi otworzy. Widząc w jakim jestem stanie, bez słowa zaprowadził mnie do salonu i pozwolił mi wypłakać się w Jego ramię.
- Co się dzieje Kochanie ?
- Jestem w ciąży i nie wiem z kim.
Powiedziałam to wszytko jednym zdaniem, by nie cieszył się z pierwszej informacji i by nie spojrzał na mnie ze zdumieniem, po usłyszeniu drugiej. Po raz kolejny dzisiejszego dnia byłam zmuszona do opowiadania tej żenującej historii. Czułam się jak dziwka.
- Nie mów tak.
- Ale taka jest prawda Jona..
- Po prostu się upiłaś.
- I zaszłam w ciąże.
- To nie powód, by nazywać się dziwką.
- Dla mnie każdy powód jest dobry.
Odpowiedziałam wycierając łzy.
- Na początek się uspokój, okey ? Pomyślmy, kto mógłby być ojcem ?
- Każdy kto był na imprezie. Nawet ty.
- Na pewno nie ja. Aż tyle nie piłem. - Spojrzałam na niego z ironią. - No dobra .. Dużo piłem, ale nie tyle, by stracić światowość i trzeźwość umysłu.
Kamień spadł mi z serca. Kocham Jonathana, ale to jest inna miłość, jest dla mnie jak starszy brat. Nie umiałabym z nim wychować dziecka.
- Wiesz.. Nie chcę wiedzieć kto jest ojcem. Będę to dziecko wychowywać sama.
- Przecież Ci pomogę.
- Nie .. Dziękuję Jona, ale nie chcę. Jesteś najlepszym przyjacielem Alexisa. Nie wiem, jakby zniósł fakt, że zajmujesz się moim dzieckiem.
- Ale wiesz, że jak Maluch przyjdzie na świat, to będziesz musiała wpisać imię ojca ?
Przygryzłam wargę. Racja .. Koga ja tam do cholery wpiszę ?
- Wiem .. Wpiszę Ciebie.
Spojrzałam na niego z nadzieją. Kiwnął głową i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Nie ma sprawy .. Od czego ma się przyjaciół.
Mocno mnie przytulił i szeptał, że wszystko będzie dobrze.
- Ale to tylko tyle, o co proszę w sprawie dziecka. Nie jesteś do niczego zobowiązany.
- Spokojnie. Myślę, że do tego czasu wrócicie do siebie z Alexisem i w rubryce "imię ojca", wpiszesz Jego imię.
Uśmiechnął się do mnie. Odpowiedziałam tym samym, ale mój uśmiech był raczej bardo wymuszonym i mało szczerym.

___________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Możecie wykluczyć Jonathana :D
Powoli dochodzę do tego, kto jest biologicznym ojcem xd
Do zakończenia opowiadania zostały mi jeszcze do napisania trzy rozdziały i epilog ;]
Mam nadzieję, że rozdział się podoba :3

Do następnego ^^

Zapraszam na prologi na moich trzech nowych blogach :)

~ KLIK :)
~ KLIK :)
~ KLIK :)

I NA SAM KONIEC ŻYCZĘ WSZYSTKIM MOIM CZYTELNIKOM WESOŁYCH ŚWIĄT <3

czwartek, 19 grudnia 2013

ROZDZIAŁ IX


Minęły dwa tygodnie od nieszczęsnej imprezy i tym samym dwa tygodnie, od propozycji Vanessy, bym udała się z nią na profesjonalną sesję zdjęciową, do dziennika "Yo dona".
Vanessa na zdjęciach wyglądała perfekcyjnie. Fotograf nie musiał zwracać jej uwagi, sama doskonale wiedziała, jak ma stanąć, co na zdjęciu ma być podkreślone, jaką musi obrać mimikę twarzy. Wiedziałam, że mi tak dobrze jak przyszłej macosze, nie pójdzie.
Miałam na sobie niebieską sukienkę i kremowe szpilki. Na ustach zawitała jasno różowa szminka, oczy miałam zrobione czarnym tuszem i czarną kredką do oczu. Makijażystka dodatkowo zaakcentowała moje oczy pociągnięciem niebieskiej kredki, by (jak to ujęła) podkreślić harmonie między kolorem sukienki, a makijażem. Paznokcie zostały pomalowane na kremowo i jako dodatki do sukienki, dostałam dwie bransoletki - niebieską i różową, które ubrano mi na lewą rękę.
Skończyła się sesja Vanessy i nadeszła kolej na mnie. Stresowałam się, ale jej ciepły uśmiech, który posyłała mi za pleców fotografa, dodawał mi otuchy. Fotograf zalecił mi, bym zapomniała, że mnie fotografuje. Chciał, bym poczuła się swobodnie i tak też zrobiłam. Bawiłam się sukienką, śmiałam do Vanessy, robiłam parę obrotów. Fotograf był zachwycony. Zaproponował, byśmy razem z Vanessą teraz stanęły do zdjęcia. Nie przypuszczałam, że może być tak zabawnie. Trzymałyśmy się za ręce, śmiałyśmy się i zachowywałyśmy się jak najlepsze przyjaciółki i nie ukrywam, że tak różnież traktuję partnerkę taty.
Wczesnym wieczorem wróciłyśmy do domu i zastałyśmy Carlesa w towarzystwie Gerarda.
- No witam moje panny ! Jak sesja ?
Zapytał Carles siadającą obok niego Vanessę.
- Bardzo dobrze ! Fotograf był zachwycony. Nasze zdjęcia pojawią się w nowym numerze "Yo dona". - Odpowiedziała i z uśmiechem na mnie spojrzała. - Twoja córka, jest urodzoną modelką. Nie mówiłam Ci tego Blanca, ale fotograf zaproponował, bym zabrała się na pokaz mody o tematyce ciążowej.
Ponownie się uśmiechnęła, a ja zamarłam. CIĄŻOWEJ ?! Przecież ja nie jestem w ciąży.. A jeśli ? .. Okres mi się spóźnia .. Nie .. To na pewno nie jest ciąża. Zrobiłam naturalny, chodź lekko zdziwiony wyraz twarzy i na nią spojrzałam.
- Ale .. Ja nie jestem w ciąży ..
- No tak, ty nie, ale ..
I tu spojrzała na Carlesa. Oboje się uśmiechnęli i tata pocałował partnerkę w policzek.
- Vanessa i ja spodziewamy się dziecka.
Tata odsłonił w uśmiechu śnieżnobiałe zęby i ponownie obdarował ukochaną pocałunkiem.
- O kurde, Tarzan ! Serio ? Moje gratulacje !
Gerard wstał i rzucił się w ramiona swojego przyjaciela. Odetchnęłam z ulgą i również ruszyłam pogratulować tacie i Vanessie.
- Niezmiernie się cieszę ! Naprawdę ! Będę miała rodzeństwo ! Ale .. Dlaczego mam być na tym pokazie ?
- Ty go otworzysz. Chodzi o to, że pokaz będzie się opierał na tym, by stopniowo pokazać kobietę ciężarną. Od pierwszych tygodni, do ostatnich miesięcy. Ciekawy pomysł, prawda ?
Vanessa była wyraźnie podekscytowana, a ja starałam się uspokoić szybkie bicie serca, który jakby mogło, wyskoczyłby z klatki piersiowej.
- Ciekawy i bardzo fajny ! Naprawdę mam go otworzyć ?
- Tak ! Spodobałaś się projektantom. Powiedzieli, że idealnie się do tego nadasz.
Puściła mi oczko.
- Ale przecież, równie dobrze mogłaby wyjść jakaś modelka pierwszej klasy.. Przecież ja im nie dorównuję ..
- Skarbie, chcieli Ciebie, powinnaś się cieszyć !
Vanessa bierze mnie w swoje ramiona i mocno przytula. Czuję się niesamowicie szczęśliwa i spełniona. Otworzę pokaz mody i za niedługo pojawię się w gazecie razem z Vanessą ! Mam nadzieję, że tata będzie ze mnie dumny.
- Cieszę się, nawet nie wiesz jak bardzo ! W którym jesteś miesiącu ?
- W trzecim .. Przepraszamy, że nie poinformowaliśmy Cię wcześniej.
Spojrzałam z żalem na tatę, który podszedł do nas i szeptem mnie przeprosił, całując przy tym w czubek głowy. Uśmiechnęłam się i mocno w nich wtuliłam.
- Oooo ja nie chcę być forever alone !
I poczułam, że Gerard dołącza się do nas i mocno przytula.

***

Siedziałam na łóżku i analizowałam ostatnie dwa tygodnie. Cholernie tęskniłam za Alexisem .. Nie kontaktowaliśmy się przez ten czas .. Wiem, że on cierpi, tak samo jak ja i to wszystko z mojej winy .. Patrzyłam co jakiś czas na telefon, by wysłać do chłopaka sms-a. Gdy za niego chwytałam, zauważyłam, że właśnie dzwoni. Natychmiast odebrałam.
- Halo ?
- Blanca .. Możemy się spotkać ?
- Za 10 minut u Ciebie będę.
Rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź.
Szybko wyskoczyłam z łóżka, chwytając za kluczyki, które leżały na szafce nocnej. Schowałam telefon do kieszeni i zbiegłam po schodach, krzycząc, że jadę do Alexisa. Tata coś do mnie mówił, ale zignorowałam to i pospiesznie odpaliłam samochód. W drodze do chłopaka, złamałam chyba z 10 przepisów ruchu drogowego, ale miałam to gdzieś. Tęskniłam za Jego bliskością. Po paru minutach stałam przed drzwiami Jego domu. Otworzył tylko drzwi, a ja natychmiast zatopiłam się w Jego ustach. Odwzajemniał pocałunki, ale nagle odsunął mnie od siebie.
- Alexis .. Przepraszam, nie chciałam z Tobą zrywać .. To wszystko przez alkohol .. Naprawdę Cię przepraszam ..
- Nie przepraszaj, też zawaliłem …
Zamknęłam mu usta kolejnymi pocałunkami, ale On ponownie mnie od siebie odsunął.
- Coś się stało ?
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Alexis ? Długo mamy czekać ?
Zdębiałam. Mój chłopak nie jest sam ?
- Stało .. Odwiedzili mnie moi rodzice .. Dosłownie przed chwilą przylecieli z Chile ..
Starałam się powstrzymać śmiech. Chciałam spędzić noc z chłopakiem, ale przeszkodzili nam w tym Jego rodzice. „Super”- pomyślałam i wywróciłam oczami.
- No cóż .. To ten … Pozdrów ich ode mnie, spotkamy się kiedy indziej.
- Nie chcesz się z nimi przywitać ?
- Innym razem, nie wyglądam najlepiej.
Miałam na sobie dresowe spodnie i czarną bluzkę na ramiączkach. Włosy przedstawiały artystyczny nieład, a mój lewy trampek się rozklejał. Oboje się zaśmialiśmy.
- Przepraszam ..
- Nie przepraszaj. Największy winowajca stoi przed Tobą.
Uśmiechnęłam się do niego i namiętnie pocałowałam na pożegnanie.
- To może .. Kolacja po sobotnim meczu ?
Zapytał przerywając pocałunek.
- Bardzo chętnie.
Przejechałam palcem po jego klatce piersiowej i uwodzicielsko powiedziałam „czekam”. Pomachałam mu na pożegnanie i zamknęłam za sobą drzwi.

~ MIESIĄC PÓŹNIEJ ~

Od dwóch tygodni mieszkam z Alexisem i przy nim zapominam o Bożym świecie. Zabiera mnie na różne wycieczki, wieczory spędzamy na oglądaniu różnych komedii romantycznych, które znamy na pamięć, każdy mecz Barcy oglądam z wysokości trybun w towarzystwie Vanessy, Shakiry i Antonelli, mając na sobie koszulkę ukochanego. Jestem najszczęśliwszą kobietą na Ziemi. Mając Alexisa, nie potrzebuję niczego więcej. Mam niesamowity kontakt z tatą i z dumą mogę przyznać, że ograłam go w fifę. Kij z tym, że tylko raz.
Jestem właśnie w drodze na pierwszą próbę pokazu mody, w którym wezmę udział razem z Vanessą. Jadąc samochodem słucham płyty Coldpley’a i śpiewam każdą piosenkę. Po paru minutach, dojeżdżam w miejsce, gdzie ma odbyć się pokaz. Wchodzę do budynku i pokazuję indyfikator. Od razu jestem kierowana do stylistów i tam spotykam Vanesse. Jest w czwartym miesiącu ciąży i jej brzuch zaczął nabierać kształtów.
- Jejku, jak ty cudowne wyglądasz !
- Dziękuję, ty również. Gotowana do pracy ?
- Jak nigdy !
Po 40 minutach, w których zapoznajemy się z planem pokazu, zaczynamy ustawiać się po kolei do wyjścia. Nie przypuszczałam, że będzie to taka męcząca praca. Ciągle byłyśmy poprawiane (z wyjątkiem Vanessy i paru innych modelek), że źle stawiamy nogi, że jesteśmy zgarbione, że mamy nieodpowiednią mimikę twarzy. Po dwóch godzinach nieustannej pracy, dostajemy pół godziny przerwy.
- Padam z nóg ..
Słowa kieruję do Vanessy i padam jak długa na fotelu, gdzie pracują styliści.
- Hahaha, spokojne. Jeszcze zdążysz się przyzwyczaić.
- No nie wiem. Czuję się tak, jakbym zaraz miała zwrócić sałatkę, którą jadłam rano z Alexisem.
- No, ale powiem Ci, że tak właśnie wyglądasz ..
Vanessa spogląda na mnie z niepokojem, a ja czym prędzej udaję się do łazienki. Jeszcze chwila, a zwymiotowałabym na oczach modelek, fotografów, projektantów mody, pokazów i stylistów. Cholernie kręciło mi się w głowie. Usłyszałam, że Vanessa puka do mojej kabiny.
- Skarbie wszystko gra ?
- Teraz tak, ale kręci mi się w głowie.
Odpowiadam i otwieram kabinę, udając się do umywalki by przepłukać usta. Następnie wyciągam z kieszeni miętową gumę do żucia, by pozbyć się tego ohydnego smaku z ust.
- Może potrzebujesz lekarza ?
- Nie no, co ty ..
- Ja nalegam.
Nie czekając na moją odpowiedź, wzięła mnie pod pachę. Podeszła do jednego z fotografów, informując, że jedzie ze mną do szpitala. Siedziałyśmy w samochodzie i Vanessa obrała kierunek na szpital w Barcelonie. Milczałyśmy, co dało mi czas, by chwilę pomyśleć.
- Vanesso ..
- Hmm ?
- Ja chyba jestem w ciąży ..

***

Vanessa zadzwoniła do swojego ginekologa. W drodze do Jego gabinetu, zadawała mi różne pytania.
- Na 85% jestem w ciąży .. Spóźnia mi się okres, miewam poranne mdłości, no i często współżyje z Alexisem.
- Nie zabezpieczacie się ?
- No .. Zabezpieczamy, ale zabezpieczenie nie daje Ci 100% pewności, że nie zajdziesz w ciąże.
Przygryzam wargę i spoglądam w okno.
- Okey, okey .. Zobaczymy co powie lekarz ..
- Bardziej się obawiam, co powie tata..
Vanessa położyła rękę na moim kolanie i spojrzała na mnie pokrzepiająco. Lekko się uśmiechnęłam i ponownie spojrzałam w okno.
- No .. Jesteśmy na miejscu.
Wysiadłyśmy z pojazdu i udałyśmy się do przychodni ginekologicznej. Nie czekałyśmy długo na swoją kolej. Vanessa weszła razem ze mną. Przedstawiliśmy lekarzowi przyczynę naszej wizyty. Po paru minutach, lekarz kazał mi się położyć do badania USG. Posmarował mój brzuch żelem i włączył urządzenia. Nie myliłam się.
- Jest pani w ciąży.
Uśmiechnął się do mnie i dalej jeździł po moim brzuchu. Spojrzałam na Vanessę, która się uśmiechała. Miałam mieszane uczucia. Mam 19 lat .. Jak to przyjmie Alexis ? Jak to przyjmie tata ? ..
- Który tydzień ?
Zapytała za mnie Vanessa widząc moją bezradność.
- Szósty tydzień.
Zamarłam. SZÓSTY TYDZIEŃ ?!
- Ale .. Ale .. Ale jak to .. szósty ?
Zapytałam i poczułam, że w moich oczach gromadzą się łzy.
- Coś jest nie tak ?
Lekarz i Vanessa spojrzeli na mnie z niepokojem.
- Wszystko jest nie takt ..
Wyszeptałam wycierając łzy. Co było sześć tygodni temu ? Impreza u Neymara ..

_______________________________________

CZYTASZ = KOMANTUJESZ :)

Zakończyłam Leonellę (;c) i teraz mam czas na tego bloga (♥)
Mam nadzieję, że się podoba :3

Do następnegoo ;*
Zapraszam na nowego xd --> KLIK (wena mnie nie opuszcza :3)

środa, 27 listopada 2013

ROZDZIAŁ VIII

Nie minęło 20 minut, a już bawiłam się na imprezie w towarzystwie przyjaciół, wlewając w siebie ogromne ilości alkoholu. Świętowaliśmy. Za ponad pół roku Ney zostanie ojcem. Jonathan, już nieźle upity biegał za przyjacielem, błagając Go na kolanach, by ten mógł zostać ojcem chrzestnym dla jego potomka. Mijała dopiero pierwsza godzina, a ja już wiedziałam, że to jest najlepsza impreza, na jakiej byłam. Jedynym minusem był fakt, że Alexis wolał spędzać czas w towarzystwie Cristiana, niż tańczyć ze mną.

* ALEXIS *

Ledwo stała na nogach. Trzymając piwo w ręce, usiadła na moich kolanach.
- Skarbie, dlaczego się nie bawisz ?
Zapytała rozbawionym i pijackim głosem. Wyciągnąłem piwo z jej ręki i spojrzałem na nią z politowaniem.
 - Skarbie bawię się. Tylko że ja, potrafię to robić w kulturalny sposób.
- Chrzanisz.
Po raz kolejny wybuchnęła śmiechem i wypiłam drinka Cristiana, który siedział obok i patrzył na nią z niedowierzaniem.
- Cris, zostawisz nas samych ? - Tello pokiwał głową i usiadł na kanapie koło Bartry. Ściągnąłem ją z swoich kolan i posadziłem na krześle przed sobą. Chwyciłem ją za ręce i spojrzałem głęboko w oczy. - Ogarniesz się wreszcie ? Ileż można pić ? Ty ledwo na nogach stoisz.
Parsknęłam śmiechem i stanęła przede mną, chwiejąc się i co chwilę przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- Patrz ! Mam się świetnie ! Co ty za głupoty gadasz, że ledwo stoję ?
Zaśmiała się i bezwładnie spadła w moje ramiona. Obróciłem ją przodem do siebie i lekko nią potrząsłem.
- Blanca ! Wiem, że lubisz imprezować, ale dziś przegięłaś. Chodź, zawiozę Cię do domu.
Już wstawałem, ale ona spojrzała na mnie z wyrzutem.
- No chyba nie.
- Jesteś pijana, idziemy.
Chwyciłem ją za rękę i przeszliśmy chyba 5 metrów, gdy nagle wyrwała się z mojego uścisku i spojrzała mi prosto w oczy.
- Nie myśl sobie, że będziesz mi mówił, co jest dla mnie dobre. Nie jesteś moim ojcem.
- Ale chłopakiem tak i to zobowiązuje.
Uśmiechnęła się ironicznie i położyła rękę na biodrze.
- Jeśli dla Ciebie bycie moim chłopakiem oznacza ciągłe kontrolowanie mojej osoby, to ja panu podziękuję.
Zdębiałem. Podszedłem do niej i spojrzałam w oczy.
- Nie jesteś trzeźwa.
- Ale trzeźwo myślę. To koniec.
Dodała klepiąc mnie po ramieniu i udając się chwiejnym krokiem w kierunku Neymara, Jonathana, Bruny, Daniego i Thaissy. Wiedziałem, że jutro nic nie będzie pamiętać, jednak serce bardzo mnie zabolało. Kopnąłem w komodę stojącą w przedpokoju i zawołałem Cristiana.
- Co jest Stary ? Co z Blancą ?
- Nie wkurzaj mnie nawet. Piejemy ?
Było mi wszystko jedno, chciałem utopić swe smutki w alkoholu. Cristian kiwnął głową i razem ze mną upił się tak, że przy piątym piwie, zaczynała urywać mi się taśma.

*BLANCA*

Obudziło mnie słońce, które niemiłosiernie piekło mnie w oczy. Obróciłam się na drugi bok i je otworzyłam. Usiadłam na łóżku i zdałam sobie sprawę, że jestem naga.
- Co do cholery .. - Zaczęłam nerwowo rozglądać się po pokoju, którego nie kojarzyłam. Czułam przeszywający ból głowy i ogromną suchość w ustach. Pierwszy raz miałam takiego wielkiego kaca, jednak bardziej zdenerwował mnie fakt, że leże w czyimś łóżku, do tego naga. - Kuźwa, z kim ja się przespałam..
Uderzyłam się w czoło i pospiesznie wstałam, ubierając rozrzucone po pokoju ubrania. Znalazłam telefon, leżący pod poduszką i spojrzałam na godzinę - 12:00. Przeklęłam pod nosem i  opuściłam pomieszczenie. Dopiero teraz skojarzyłam, gdzie jestem. Dom Jonathana. Schodząc po schodach, zauważyłam śpiących jednego na drugim Cristiana i Marca, którzy zalegali jeden z podestów. W salonie spał Dani z Neymarem, w którego wtulony był w Jonathana. Usłyszałam dobiegające głosy z kuchni.
- Oo Blanca ! Już wstałeś. Jesteś głodna ?
W kuchni urzędowały Bruna, Thaissa i Lorena.
- Nie dziękuję. Muszę się zmywać, bo tata mnie zatłucze.
Zaśmiałam się zdenerwowanym tonem i pożegnałam się z przyjaciółkami. Opuszczając willę, zadzwoniłam po taksówkę i oparłam się o bramę.
- Kuźwa, co się wczoraj wydarzyło.. - Zacisnęłam dłonie na głowie, z nadzieję, że to chodź trochę uśmierzy ból. Nerwowo się rozglądałam, starając sobie cokolwiek przypomnieć. Spojrzałam na telefon i zauważyłam Alexisa na tapecie. - Alexis .. - Zakryłam usta dłonią z niedowierzaniem. - Cholera, zerwałam z nim. - Trzy razy uderzyłam się w czoło, cały czas przeklinając. Podjechała taksówka i pełna gniewu zajęłam miejsce z tyłu, oschle podając kierowcy adres taty. Przez całą podróż powtarzałam sobie, że to była ostatnia impreza, z taką ilością alkoholu. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z taksówki. Starałam się ogarnąć, by Carles nie zauważył mojego zdenerwowania, ale myśl, że zerwałam z Alexisem plus fakt, że się z kimś przespałam, nie dawał mi spokoju. Przekręciłam klucze w zamku i wymusiłam uśmiech na ustach.
- Wróciłam !
- No hej Skarbie ! Zjesz z nami śniadanie ?
- Tak tako, tylko się odświeżę.
Wbiegłam po chodach do pokoju, ściągając z siebie ubrania i udając się do łazienki, którą miałam w pokoju. Będąc pod prysznicem prześladowała mnie myśl, że przecież wczoraj wszyscy byli tak spici, że mogłam się przespać z każdym. Nawet z Danim. Starałam się jak mogłam, ale nie potrafiłam o niczym pozytywnym myśleć. Ubrałam czarną bluzkę na ramiączka i jasne jeansowe krótkie spodenki, włosy spięłam w wysoki, niedbały kucyk i ponownie ze sztucznym uśmiechem na ustach, zbiegłam na śniadanie.
- Jak się bawiłaś ?
Zapytała mnie Vanessa, spokojnie jedząc wafle ryżowe. Przełknęłam ślinę i z wymuszonym entuzjazmem odpowiedziałam na jej pytanie.
- Było genialnie !

***

Po śniadaniu wróciłam do pokoju i opadłam bezwładnie na łózko, chowając pękającą z bólu głowę pod poduszkę.
- Myśl idiotko z kim się przespałaś .. No myśl !
Mówiłam sama do siebie głośnym szeptem, dociskając poduszkę tak mocno, że zaczynało brakować mi tlenu. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.
Nie zmieniłam pozycji, ciągle leżałam z głową pod poduszką.
- Hahaha, kac morderca, co ?
Vanessa usiadła koło mnie, klepiąc mnie w ramie i podając szklankę z wodą i tabletkę przeciw bólową.
- Ostatni raz alkohol w takich ilościach.
- Powiedz to Carlesowi, na pewno się ucieszy ! - Opowiedziała całując mnie w czubek głowy i promiennie się uśmiechając.  - Mam dla Ciebie propozycję.
Spojrzałam na nią połykając tabletkę i zapijając ją zimną wodą.
- Jaką ?
- Mój agent widział nasze wspólne zdjęcie i powiedział, że mógłby Ci załatwić sesję.
Puściła mi oczko, a ja z wrażenia zapomniałam połknąć płynu i w konsekwencji byłam zmuszona zmienić koszulkę.
- Serio ? Miałabym być modelką, tak jak ty ?
- Coś w tym stylu. Piszesz się na to ?
- Jasne ! Pieniądze się przydadzą.
- W takim razie zaczynasz od przyszłego tygodnia.
- Tak jest !
Odpowiedziała uśmiechem i opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi. Wstałam z łóżka i zmieniłam koszulkę, po chwili na nie wracając z szerokim uśmiechem. Postanowiłam od teraz myśleć pozytywnie. Przecież osoba, która się ze mną przespała, zapewne tego nie pamięta, tak jak ja, czyli może ten incydent pójść w niepamięć. Położyłam się na drugi bok i zasnęłam.

***

Obudził mnie nie dający spokoju telefon. Niechętnie spojrzałam, na numer który chciał się ze mną skontaktować. Bruna .. Pospiesznie usiadłam na łóżku i poczułam, że oblewa mnie zimny pot. A co jeśli przespałam się z Neymarem i on jej o tym powiedział ?
- Halo ?
- Hej, możemy się dziś spotkać ?
Przełknęłam ślinę i chwilę się zawahałam.
- Ja-ja-jasne ... To gdzie i o której ?
- Wpadnę do Ciebie. Będę za 20 minut.
- Okey .. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i nerwowo przeczesałam włosy ręką. W duchu miałam tylko nadzieję, że to nie będzie nic związanego z tym moim nocnym epizodem. Wstałam z łóżka i zaczęłam ogarniać pokój. Zbliżała się godzina 17. Zbiegłam po schodach, by poinformować tatę i Vanessę, że będę miała gościa, ale ich nie było. Zostawili tylko karteczkę. "Jesteśmy u Leo i Antonelli :) chcieliśmy Cię wziąć ze sobą, ale tak słodko spałaś, że nie mieliśmy serca Cię budzić :)". Wzięłam karteczkę do ręki i wyrzuciłam ją do kosza, następnie szykując sałatkę owocową. Nakrywałam do stołu, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Serce poskoczyło mi do gardła i ręce zaczęły mi się trząść. Wypuściłam głośno powietrze i otwarłam przyjaciółce drzwi.
- Hej Skarbie !
Nie jest tak źle, może chodzi o coś zupełnie innego. Uśmiechnęłam się i wpuściłam ją do środka. Usiadłyśmy razem przy stole i jadłyśmy sporządzoną przeze mnie sałatkę.
- A więc.. Jest jakiś konkretny powód naszego spotkania ?
- Jest .. Co z Alexisem ?
Na wymówieniu Jego imienia zakuło mnie w sercu.
- Kocham Go .. Nawet bardzo .. Problemem jest to, że ja nic z imprezy nie pamiętam, tylko niektóre sceny.. Wiem, że z nim zerwałam, ale nie wiem dlaczego..
- To dlaczego nie pogadacie ?
- Nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy po tym, jak się zachowałam ..
- Rozumiem .. Ale wiesz, że musicie pogadać ?
- Wiem .. W najbliższym czasie ..  - Oświeciło mnie .. Bruna była chyba jedną z niepijących na tej imprezie, może ona coś wie, w tej nieszczęsnej sprawie. - Bruna .. Mogę Ci coś powiedzieć i zarazem prosić o dyskrecję ?
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem i po chwili namysłu energicznie pokiwała głową.
- Jasne, w końcu się przyjaźnimy.
Głupio mi było o tym mówić. Bałam się, co sobie o mnie pomyśli.
- Mam problem .. Otóż .. Na tej imprezie spędziłam z kimś noc.. Problem w tym, że nie wiem z kim .. Wiesz może, kto ze mną powędrował do jednej z sypialni ?
Bruna otworzyła usta ze zdumienia i nie odrywała ode mnie wzroku.
- To na pewno nie był Ney, cały czas był ze mną ... Dani też nie .. Zostaje Cristian, Marc, Jona i Alexis .. - Chwyciła mnie za rękę, czym dodała mi otuchy. - Zapomnij o tym. Oni też pewnie o tym nie pamiętają. To w końcu jedna noc.
Odpowiedziałam uśmiechem i ścisnęłam jej dłoń. Racja. To w końcu jedna noc.

____________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

No, ten rozdział jest rozdziałem, od którego wszystko się zacznie xd
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać :) Mam nadzieję, że się opłacało ;d

Zapraszam na LEONELLĘ ♥
I na zapoznanie się z prologiem i bohaterami na TYM blogu :) (Wczoraj było tylko trzech, dziś dodałam kolejnych, po tym jak rozplanowałam całego bloga ;])



Do następnego ! ;*