wtorek, 11 lutego 2014

EPILOG

Minął rok. W moim życiu nie zmieniło się za wiele. Od pół roku jestem panią Sanchez.
Maria zdrowo rośnie, jest bardzo podobna do tatusia. Gdy patrzę w jej oczy, widzę Alexisa. Ma bujne, brązowe loki jak dziadek, a jak twierdzi Alexis, uśmiech odziedziczyła po mnie.
Mała niedawno zaczęła stawiać pierwsze kroki, dużo się śmieje i dużo czasu spędza na zabawie z córką taty i Vanessy. Alexis stara się ją nauczyć wymowy jego imienia, choć dobrze wie, że nie potrafi wypowiedzieć prostego 'tata'. Staram się mu to wytłumaczyć, ale on jest uparty. Bardziej niż ja.
Minęło parę dni. Dziś mija druga rocznica śmierci moich rodziców. Często odwiedzałam ich grób. Za każdym razem towarzyszą mi te same uczucia. Dziś po raz pierwszy postanowiłam zabrać tam Marię.
Alexis wychodził własnie na trening, gdy ubierałam naszą córkę w czerwoną sukieneczkę.
- Gdzie idziecie?
Zapytał całując mnie w policzek.
- Na cmentarz. Przedstawię Marii babcię.
Blado się do niego uśmiechnęłam i otarłam pojedynczą łzę, spływającą po moim policzku. Alexis spojrzał mi w oczy i mocno do siebie przytulił.
- Wszytko okey?
- Tak.. Tylko.. Może i minęły dwa lata, ale to cały czas jest dla mnie świeże..
- Rozumiem Skarbie. - pocałował mnie w czoło i potarł moją dłoń. - wieczorem pójdziemy tam jeszcze raz. Całą rodziną.
Kiwnęłam głową i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Leć na trening, bo się jeszcze spóźnisz.

***

Bardzo trudno było mi przechodzić przez bramę, która prowadziła na cmentarz. Momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy. Ścisnęłam rączki wózka, w którym siedziała Maria i ruszyłam w stronę mogiły mojej mamy. Po chwili stałam naprzeciw jej nagrobka.
"Maria Lopez
Urodzona 15.03.1979 roku.
Zmarła 25.05.2013 roku.
"
Patrzyłam na datę śmierci. Trzymałam córeczkę na rękach i pozwoliłam łzą płynąć. Mała ocierała mi łzy, a ja odtworzyłam w pamięci ten dzień.. Słowa lekarza odbijały się echem w mojej głowie "Państwo Lopez nie żyją".
Pocałowałam córeczkę w policzek i spojrzałam na napis po drugiej stronie nagrobka.
"Mark Lopez
Urodzony 10.02.1979 roku.
Zmarł 25.05.2013 roku.
"
Nie był moim ojcem, ale wychował mnie jak własną córkę, otaczając przy tym szczerą miłością.
Brakuje mi ich. Ciężko było mi się pogodzić z tym, że ukrywali przede mną prawdę, ale oni przez całe swoje życie, starali zapewnić mi przyszłość.. Żałuję, że tyle czasu straciłam na kłótnie z nimi.
Położyłam Marię na ziemi i usiadłam na ławeczce przed grobem, wycierając nos do chusteczki.
Moja córeczka stała z paluszkiem w buzi i wpatrywała się w nagrobek. Nie rozumiała, gdzie i po co tu jest. Odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się, nadal trzymając paluszek w buzi. Uśmiechnęłam się do niej, biorąc ją na kolana.
- Chcesz bym poopowiadała Ci o babci? - wyciągnęła palec z buzi i wytarła go w sukienkę. Po chwili spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. - powiedzmy, że twój uśmiech znaczy tak.
Poprawiłam ją na kolanach, całując w policzek.
- Odważna, pewna siebie, trudna, stanowcza.. Moja mama, była taka jak ja. Wokół niej zawsze było głośno, lubiła być w centrum uwagi.. Poznaj moją mamę, a twoją babcię. Nazywa się Maria, tak jak ty. Wiesz.. Nasze historie życia są niemal podobne. Zaszła w ciążę w młodym wieku.. Ale postanowiła fakt, o danych mojego biologicznego ojca, zostawić dla siebie... I uciekła... Ciekawe, jak wyglądałby jej przyszłość, gdyby Carles o mnie wiedział? Czy... Czy teraz byłaby tu przy mnie? Żyłaby? Patrzyła, jak wchodzę w dorosłe życie? Podpowiadała, bym się w tym życiu nie zatraciła? Nigdy się tego nie dowiem.. Ale gdyby została przy Carlesie, co by było z Markiem?.. Co by było ze mną? Wiesz.. Ja też chciałam uciekać.. A co gorsza, myślałam nad tym, by się Ciebie pobyć.. Gdybym to zrobiła, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.. Każdy popełnia błędy.. Na nich uczymy się, by nie popełnić ich po raz kolejny. Ja na przykładzie mamy, twojej babci, uczę się kroczyć drogą miłości.. Została z Markiem z miłości.. Wiesz? Ona nie żałowała niczego, bo robiła to, co uważała za słuszne. Podziwiam ją za to, że mimo trudności dała radę i wychowała mnie jak mniemam, na dobrego człowieka.. Dziękuję mamo.. Dziękuję, za naukę życia.
Przytuliłam Marię to siebie i wyciągnęłam z wózka znicz, który postawiłam na grobie mamy i Marka.
- Spoczywajcie w pokoju.. Jeszcze nie raz was tu odwiedzimy.
Uśmiechnęłam się przez łzy, zapalając znicz.

_____________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

KONIEC! ;) 

Tak, koniec mojego opowiadania o Blance Lopez Sanchez :D
Nie wiem co tu napisać, ponieważ chyba wszystko napisałam pod ostatnim rozdziałem xd
Bardzo lubiłam to opowiadania, choć czasem bywały braki weny.
Powtórzę się i jeszcze raz podziękuję wszystkim czytelnikom < 3 a szczególnie tym, którzy czytają wszystkie moje blogi ^^ dziękuję, że doceniacie moją pracę i motywujecie mnie komentarzami, albo nominacjami do LBA :)
Kocham was i zapraszam na pozostałe blogi! ♥
~ http://sin-ti-yo-me-voy-a-morir.blogspot.com/
~ http://pozwol-by-milosc-odnalazla-ciebie.blogspot.com/
~ http://dormido-me-des-la-oportunidad.blogspot.com/
~ http://quiero-acordarme-de-tu-olor.blogspot.com/

Jeszcze raz dziękuję! ;* 

czwartek, 23 stycznia 2014

ROZDZIAŁ XIII

Dziś ten wielki dzień dla mojego taty. Ślub z Vanessą. Od samego rana po naszym domu krzątały się Shakira i Antonella. Ja siedziałam w salonie, już gotowa pilnując przyrodniej siostry. Usłyszałam jak ktoś skacze z połowy schodów.
- Antonella ? Co ty wyczyniasz ?
Zaśmiałam się, gdy przyjaciółka masowała obolały od upadku staw skokowy.
- No.. Spóźnione jesteśmy i Shakira wysłała mnie po jakieś kwiaty do kuchni.
- Haha, w wazonie na stole i nie jakieś, tylko te, które Vanessa będzie trzymała w drodze do ołtarza.
Argentynka uśmiechnęła się i pobiegła do kuchni. Po chwili zobaczyłam ją przeskakującą co dwa schodki, by dostać się do sypialni.
- Tylko byście i wy zdążyły się wyszykować !
Krzyknęłam i po chwili usłyszałam, jak z hukiem zamykają się drzwi.
Zaśmiałam się i przejechałam dłonią po sukience. Miałam na sobie cudowną kreację, którą zaprojektował mi przyjaciel Vanessy. Prezentowałam się w niej cudownie. Patrzyłam w lustro i mój wzrok przykuwał mój ogromny brzuch. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w oczy mojej przyrodniej siostry, którą trzymałam na rękach. Nie mogłam uwierzyć i jednocześnie doczekać się narodzin Marii. Maria .. Moja córeczka dostanie imię po mojej świętej pamięci mamie .. Za niedługo minie rok, od kąt nie ma jej przy mnie.
Za pięć dni mam termin porodu. Zaraz po ceremonii w kościele, Alexis odwiezie mnie do szpitala.
Pytał się mnie, kto jest ojcem .. Powiedziałam mu, że nie wiem i nie chce wiedzieć. Poinformowałam go również, że jako ojca wpisałam Jonathana. Więcej nie wracaliśmy do tego tematu. Gdybyśmy zeszli się trochę wcześniej, to wpisałabym tam Alexisa. Obawiam się tylko, że jeśli będą komplikacje podczas porodu i potrzebne będę szczegółowe dane obojga rodziców to nie będzie zgodności ..
- Blanco ? Jak wyglądam ?
Odwróciłam się i moim oczom ukazała się Vanessa w cudownej białej sukience. Jej widok zapierał mi dech w piersiach. Idealnie na niej leżała, wyglądała jak księżniczka. Podeszłam do niej z Julią na rękach.
- Mała.. Spójrz na mamusię. Wygląda jak anioł, prawda?
Zaśmiałam się i mocno objęłam przyjaciółkę jedną ręką. Za jej plecami stała Shakira i Antonella w równie pięknych sukienkach. Włosy Argentynki były pokręcone i spięte w elegancki kucyk, za to włosy Shaki były proste i rozpuszczone. Kolumbijka postawiła na minimalizm, ale mimo to, prezentowała się cudownie i nieuniknione, że przykuje wzrok każdego z zaproszonych gości.
- Jejku, jak wy cudownie wyglądacie. - powiedziałam oddając Julię mamie i z zachwytu zasłaniając dłońmi usta. Ponownie spojrzałam na Vanesse. - już za niedługo będę się do Ciebie zwracać mamo. - ścisnęłam jej dłoń. - będę mogła?
Spojrzałam na nią z wyczekiwaniem, ciągle się uśmiechając. Partnerkę mojego taty najwyraźniej zatkało. Po chwili szeroko się uśmiechnęła i również ścisnęła moją dłoń.
- Oczywiście Kochanie.
Mocno mnie przytuliła i pocałowała w policzek.
- No dobra moje panie! Limuzyna podjeżdża i jedziemy na imprezę!.. Znaczy się, na ceremonie ślubną.
Shakira zaśmiała się sama do siebie i wzięła pod rękę Antonellę, udając się w kierunku drzwi.

***

Ceremonia ślubna była cudowna. Podczas przysięgi, starałam się nie uronić ani jednej łzy, co niestety mi się nie udało. Łzy szczęścia płynęły po moich policzkach. Byłam niesamowicie szczęśliwa, że tacie i Vanessie się ułożyło i teraz stworzymy prawie idealną rodzinę.
Zaraz po ceremonii złożyliśmy parze młodej życzenia i udaliśmy się do szpitala, na porodówkę. Za niedługo mam termin porodu, a chciałabym w tym czasie być na miejscu, a nie tułać się samochodem po zatłoczonych ulicach Barcelony. Już od jakiegoś czasu łapały mnie skurcze, więc przypuszczam że rozwiązanie nadejdzie już dziś.
- Jak się czujesz Skarbie?
Alexis cały czas ze mną był. Właśnie trzymał mnie za dłoń i delikatnie w nią całował.
- Dobrze. Czuję, że jeszcze dziś Maria przyjdzie na świat.
Blado się uśmiechnęłam, ponieważ ból zaczynał być coraz silniejszy. Nie myślałam o nim w jakiś negatywny sposób, ten ból oznaczał pojawienie się na świcie mojej Perełki.
- Będzie dobrze. Obiecuję. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Cieszę się, że między nami wszystko się ułożyło. Spojrzał mi głęboko w oczy i ścisnął moją dłoń. - nie wiem, czy to odpowiedzi moment, ale.. Blanco, kochasz mnie?
Spojrzałam na ukochanego z rozbawieniem i zapytaniem. Kiedy tak na niego patrzyłam, zdałam sobie sprawę, że pyta poważnie.
- Alexis, co za durne pytanie, oczywiście!
Z trudem podniosłam się do pozycji siedzącej i złożyłam pocałunek na jego ustach.
- Bo... Przepraszam za moje roztargnienie.. - zaczął gorączkowo przeszukiwać kieszenie marynarki. - gdzie ja to dałem.. - nerwowo się zaśmiał i zaczął przeszukiwać kieszenie w spodniach. - oooo, mam. - powiedział sam do siebie i ukrył coś w dłoniach.
- Alexis?
Ponownie na niego spojrzałam. On uczynił to samo i szeroko się uśmiechnął, klękając przed moim łóżkiem na jedno kolano.
- Blanco.. Czy sprawisz mi ten zaszczyt i przyjmiesz ode mnie pierścionek zaręczynowy?
Zakryłam dłonią usta i spojrzałam na niego z radością.
- Alexis.. Jesteś pewien? Przecież przeze mnie tyle cierpiałeś..
- Zostaniesz moją żoną?
Jego upór był uroczy. Był pewien swoich czynów. Zaśmiałam się i otarłam łzę, która spływała po moim policzku.
- Tak... tak! O niczym innym nie marzę.
Gdy usłyszał moją odpowiedź poderwał się i namiętnie mnie pocałował. W następnej kolejności wsunął mi pierścionek na palec.
- Sprawiłaś, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.
Ponownie mnie pocałował, trzymając dłoń na moim brzuchu.

***

- Jezus Maria, chyba umrę!
Była godzina druga w nocy. Alexis trzymał mnie za rękę. Dzięki Bogu był ze mną w tym trudnym, bolesnym, jak i radosnym momencie. Zaraz ujrzę swoją córeczkę, którą dziewięć miesięcy nosiłam pod sercem.
- Jezusa w to nie mieszaj, a Marię zaraz zobaczysz.
Alexis ścisnął moją dłoń. Niesamowite, że potrafi w takiej chwili żartować.
- Sanchez! - jęknęłam z bólu i wydałam z siebie krzyk. - obiecuję, że jak tylko urodzę, to wydłubie Ci oczy.. - kolejny krzyk, ból był niesamowity. - wypruję wnętrzności... - powtórka z rozrywki. Za każdym razem coraz mocniej ściskałam dłoń narzeczonego. Na szczęście ból stawał się coraz mniejszy. - a twoją skórę, powieszę sobie na ścianie!
- Spokojnie, kochanie... Przyj, a nie gadaj!
- Dokładnie, niech pani słucha partnera.
Położna głaskała mnie po czole i pogodnie się uśmiechała. Krzyczałam wniebogłosy, chociaż ból ustępował.
- Proszę przeć, widzę główkę!
Usłyszałam głos lekarza, który przyjmował mój poród. Poczułam, że położna ociera mi pot z czoła, a Alexis całuje mają dłoń. Ostatnie krzyki i poczułam niesamowitą ulgę.
- Kochanie.. Spójrz.
Alexis szeroko się uśmiechnął i delikatnie potarł dłonią mój policzek. Położna trzymała w rękach małe zawiniątko, które głośno płakało. Szła w moim kierunku z szerokim uśmiechem.
- Maria..
Wyszeptałam i poderwałam się z miejsca. Zapomniałam o bólu, który towarzyszył mi przy porodzie z chwilą ujrzenia mojego Maleństwa. Poczułam, że po policzkach spływają mi łzy. Wzięłam od położnej moją córeczkę i przytuliłam ją, a ta powoli przestawała płakać. Alexis kucnął przy moim łóżku i delikatnie głaskał małą po główce.
- Jakby czuła, że jest w rękach mamy.
Spojrzeliśmy sobie w oczy. Byłam szczęśliwa. Nie czułam strachu, kiedy on był obok mnie. W tej chwili zapragnęłam, by to on był biologicznym ojcem Marii.
- Kocham Cię.
Wyszeptałam w jego stronę, a ten delikatnie się uśmiechnął i pocałował mnie w czoło.
- Ja Ciebie też.

***

Następnego dnia koło godziny 10:00, w szpitalu pojawił się tata z Vanessą i Jonathanem. Cała trójka weszła do mojej sali, gdzie siedziałam sama z Alexisem.
- Cześć córeczko! - tata pochylił się nade mną i złożył pocałunek na moim czole. - gdzie moja wnuczka?
Szeroko się uśmiechnął i usiadł na brzegu mojego łóżka.
- Położna ją zabrała, zaraz ją przyniesie. Pora karmienia za niedługo.
Szeroko się uśmiechnęłam i spojrzałam mu w oczy.
- Zdrowa?
- Zdrowa.
- A jak ty się czujesz?
- Wspaniale tato, na prawdę.
Zaśmiałam się i ścisnęłam jego dłoń.
- Jak długo trwał poród?
Vanessa stanęła za tatą, kładąc ręce na jego ramionach.
- Pięć godzin. Jak na pierwszą ciążę, to stosunkowo krótko.
Uśmiechnęłam się, a Vanessa przytaknęła.
- No ja rodziłam dziesięć.
Zaśmiałyśmy się i usłyszałam pukanie.
- Przepraszam... Chciałbym zamienić parę zdań z panią Blancą i panem Jonathanem.
Spojrzeliśmy po sobie z przyjacielem z niepokojem. O co może chodzić? Jonathan wziął mnie pod rękę i udaliśmy się za lekarzem do jego gabinetu.
- Coś nie tak z Marią?
Zapytałam z niepokojem, ściskając dłoń Jony.
- Nie, nie, nie.. Chociaż.. - otworzyłam szeroko oczy i chwyciłam się za serce. - nie, nie spokojnie. Chodzi o to, że... Pan Jonathan nie jest biologicznym ojcem Marii...
- Wiem.
Jonathan przytaknął i położył dłoń na moim ramieniu. Lekarz spojrzał po nas z zapytaniem.
- Jak to pan wie?
Przygryzłam wargę i niepewnie spojrzałam na dos Santosa, następnie kierując swój wzrok na lekarza.
- Bo wie pan.. Nie znam ojca dziecka..
Lekarz wymownie ruszył brwiami i spojrzał na jakieś papiery, które miał przed sobą.
- Rozumiem, nie będę wnikał.. Nie chce pani poznać ojca? Wie pani, możemy zrobić testy na ojcostwo.
Spojrzał mi w oczy i złożył ręce. Po raz kolejny wymieniłam spojrzenia z Jonathanem.
- Blanca.. Co Ci szkodzi?
- Nie wiem, czy chce wiedzieć..
Nerwowo rozejrzałam się po gabinecie.
- Ej.. Będzie dobrze. - Jonathan uśmiechnął się i zwrócił do lekarza. - jak ten test ma wyglądać?
- Przekażę państwu zestaw potrzebny do zrobienia testu. Wystarczą mi tylko wymazy z ust potencjalnych ojców.
- O nie, nie, nie.. To nie przejdzie.
Wypuściłam powietrze i spojrzałam w sufit.
- Blanca, pobiorę materiał genetyczny bez ich wiedzy..
- Ale to nie zgodne z prawem!
Wtrącił się lekarz. Jonathan spojrzał na niego z po wątpieniem, po czym ten uspokoił się i rozłożył ręce z rezygnacją.
- Później zrobimy testy laboratoryjne i tylko nasza trójka będzie o tym wiedzieć.
Potarł dłonią moje ramię i poczekał na moją odpowiedź.
- No dobrze.. Niech będzie..


~ TRZY TYGODNIE PÓZNIEJ  ~ 

Razem z Marią zamieszkałyśmy w domu Alexisa. Bawiłam się akurat z córeczką w salonie, gdy z treningu wrócił Alexis w towarzystwie Jonathana.
- Kochanie.. Mamy wyniki..
Alexis machnął na głową kopertą, którą trzymał w ręce. Poczułam, że serce zaczyna mi szybciej bić. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam córkę na ręce, zajmując miejsce na tapczanie, pomiędzy przyjacielem i narzeczonym. Pocałowałam Marię w czubek głowy i uśmiechnęłam się.
- Nie ważne, kto jest twoim tatusiem. Dla mnie i tak będziesz córeczką moją i Alexisa.
Poczułam, że Chilijczyk całuje mnie w policzek i obdarowuje ciepłym uśmiechem i spojrzeniem.
- Okej Jona, czyń honor i otwieraj kopertę prawdy.
Alexis potarł dłonie i nerwowo wypuścił powietrze.
Jonathan kiwnął głową i niechlujnie rozerwał kawałek papieru, z którego wyciągnął list. Usiadł tak, by on jako pierwszy odczytał imię biologicznego ojca swojej chrześniaczki.
- O kurde..
Zaśmiał się sam do siebie i podrapał się za uchem.
- No i co?
Równocześnie zadaliśmy z Alexisem pytanie. Jonathan spojrzał na nas i głośno się zaśmiał rzucając list na stół.
- Alexis jest biologicznym ojcem.
Rozsiadł się na tapczanie i włączył telewizor. Alexis szybko chwycił kawałek papieru i przeleciał go wzrokiem.
- Cholera..
- Jonathan mówił prawdę?
Zapytałam go z nadzieją w głosie.
- Jestem ojcem.. - spojrzał przed siebie nieobecnym wzrokiem, by po chwili spojrzeć mi w oczy i obdarować mnie namiętnym pocałunkiem. - cholera, jestem ojcem! - wydarł się na cały dom i wziął Marię w swoje ręce. Wstał i pocałował naszą Perełkę w czoło. - jestem twoim tatusiem Skarbie.
Zaśmiał się i ponownie ją pocałował.
Myślałam, że popłaczę się ze szczęścia. Alexisa jest ojcem. Usiadłam po turecku na tapczanie i wycierałam łzy szczęścia. Po chwili mój ukochany usiadł obok mnie, oddając mi naszą córkę.
- Ale jak to możliwe?
Zapytałam namiętnie go całując.
- Oj Balnca.. Oboje byliście spici. Przypomnijcie sobie.. Ty jak zawsze zalałaś się w trupa, a ty z rozpaczy po zerwaniu piłeś jak opętany. Dziwne jest to, że oboje nie przypuszczaliście, że możliwe jest to, iż się przespaliście. Moje kochane tępaki!
Jonathan miał normalny ton głosu i mówiąc to, skupiał się na telewizorze, w którym transmitowali mecz Arsenalu.
- No tak.. To jest możliwe! Hahahah, tak jesteśmy siebie warci.
Zwróciłam się do narzeczonego ponownie go całując.
- Niesamowite..
Patrzyliśmy sobie w oczy z ogromną radością.
- Okey, biorę moją chrześnicę i możecie iść się bawić do sypialni!
Powiedział Jonathan zabierając mi Marię z rąk.

__________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

No i mamy ostatni rozdział! ^^ mam nadzieję, że się podoba < 333 pisałam go do późnych nocnych godzin.. xd
Nie wiem, czy ktokolwiek wierzył, że ojcem będzie Alexis xd
Namieszałam w tym blogu, wiem xd ale mam nadzieje, że mimo to podobał się wam mój pomysł na opowiadanie o córce Carlesa Puyola ^^
Dziękuję wszystkim czytelnikom, dziękuję za wszystkie komentarze pod postami, dziękuję ludziom, którzy dawali mi natchnienie i którzy doceniali moją pracę ^^
Jeszcze raz podziękuję pod epilogiem, który niebawem się pojawi < 333

LEVANTE - BARCA 4:1 ~ Copa del Rey
Hattrick bramkowy Tello! ♥
Hattrick asystowy Messiego! *o* ♥
CZAD *u* ♥

Do następnego! ;*